wtorek, 30 marca 2021

"Pragnę, aby duch Asyżu i podjęte podczas tego spotkania zobowiązania skłoniły wszystkich ludzi dobrej woli do poszukiwania prawdy, sprawiedliwości, wolności, miłości, aby każdy człowiek mógł korzystać ze swych niezbywalnych praw, a każdy naród żyć w pokoju."

List do przywódców państw i rządów

Rzym, 2002-02-24



Do Ich Ekscelencji
Szefów państw i rządów

Upłynął właśnie miesiąc od Dnia Modlitwy o Pokój na świecie, który odbył się w Asyżu. Dziś pragnę zwrócić się do odpowiedzialnych za życie społeczne i politykę państw, które były reprezentowane w Asyżu przez zwierzchników religijnych przybyłych z wielu krajów.

Natchnione wypowiedzi tych mężczyzn i kobiet, reprezentujących różne wyznania religijne, tudzież ich szczere pragnienia porozumienia i współpracy na rzecz autentycznego postępu i pokoju całej ludzkiej rodziny znalazły swój wzniosły, a zarazem konkretny wyraz w «Dekalogu» ogłoszonym na zakończenie tego niezwykłego dnia.

Mam zaszczyt przekazać Ekscelencji tekst tego wspólnego zobowiązania, wierząc, że tych dziesięć postulatów może stać się inspiracją politycznych i społecznych działań Pańskiego rządu.

W Asyżu stwierdziłem, że wszyscy uczestnicy spotkania żywili głębokie przeświadczenie: ludzkość musi wybrać między miłością a nienawiścią. Wszyscy, czując się członkami jednej rodziny ludzkiej, wyrazili w tym «Dekalogu» swe dążenia, wynikające z przekonania, że nienawiść niszczy, a miłość buduje.

Pragnę, aby duch Asyżu i podjęte podczas tego spotkania zobowiązania skłoniły wszystkich ludzi dobrej woli do poszukiwania prawdy, sprawiedliwości, wolności, miłości, aby każdy człowiek mógł korzystać ze swych niezbywalnych praw, a każdy naród żyć w pokoju. Ze swej strony Kościół katolicki, który w «Bogu miłości i pokoju» (2 Kor 13, 11) pokłada ufność i nadzieję, nadal będzie podejmował starania, aby uczciwy dialog, wzajemne przebaczenie i powszechny pokój znamionowały drogę ludzkości w tym trzecim tysiącleciu.

Dziękując Waszej Ekscelencji za wnikliwą lekturę tego przesłania, pragnę przekazać wyrazy mego najwyższego szacunku.

W Watykanie, 24 lutego 2002 r.




sobota, 27 marca 2021

"Miłosierdzie Boże znajduje swoje odzwierciedlenie w miłosierdziu ludzi.(...)Już teraz życzę, ażeby ci błogosławieni, którzy dali przykład posługi miłosierdzia, przypominali nam o wielkim darze miłości Boga do człowieka i usposabiali do praktykowania miłości na co dzień."

 Przemówienie podczas ceremonii powitalnej

Krakowa-Balice, 2002-08-16


Panie Prezydencie Rzeczypospolitej Polskiej, Księże Prymasie, Księże Kardynale Metropolito Krakowski, Umiłowani Bracia i Siostry,
1. Witam ponownie Polskę i wszystkich moich rodaków. Czynię to z tym samym odczuciem wzruszenia i radości, jakiego doznaję za każdym razem, gdy przybywam do Ojczyzny.
Bardzo dziękuję Panu Prezydentowi za słowa powitania wypowiedziane przed chwilą w imieniu własnym oraz władz Rzeczypospolitej Polskiej. Jestem wdzięczny ks. kard. Franciszkowi, mojemu następcy na stolicy krakowskiej, za wyrazy serdecznej życzliwości skierowane do mnie w imieniu jakże mi bliskiej metropolii, metropolii krakowskiej, a także w imieniu Episkopatu Polski i całego Ludu Bożego w naszej Ojczyźnie.


Przybywam tym razem do Krakowa, ale serdeczną myślą obejmuję całą Polskę i wszystkich rodaków. Pozdrawiam Księdza Prymasa, księży kardynałów, braci w biskupstwie, kapłanów, przedstawicieli rodzin zakonnych męskich i żeńskich, seminarzystów i wszystkich wiernych świeckich. Słowa pozdrowienia kieruję również do przedstawicieli władz państwowych z Panem Premierem na czele i władz lokalnych; do członków korpusu dyplomatycznego wraz z ich dziekanem Arcybiskupem Nuncjuszem; do władz miasta Krakowa, Kalwarii Zebrzydowskiej i Wadowic.
W szczególny sposób pragnę pozdrowić moje miasto Kraków oraz całą archidiecezję. Witam tutejszy świat nauki i kultury, środowiska uniwersyteckie i wszystkich, którzy wytężoną pracą w przemyśle, w rolnictwie i innych sektorach przyczyniają się do budowania duchowej i materialnej świetności tego miasta oraz regionu.
Pragnę serdecznie powitać młodzież, a dzieci przytulić do serca. Dziękuję młodym za świadectwo wiary, jakie niedawno dawali w Toronto, w Kanadzie, podczas niezapomnianego XVII Światowego Dnia Młodzieży. W szczególny sposób pozdrawiam też dotkniętych cierpieniem: ludzi chorych, samotnych, w podeszłym wieku, ludzi żyjących w ubóstwie i niedostatku. Podczas tych dni będę polecał Bożemu miłosierdziu wszystkie wasze troski, a was proszę też o modlitwę, aby moja posługa apostolska była owocna i by spełniła pokładane w niej nadzieje.
Wyrazy szacunku i pamięci kieruję do braci biskupów i wiernych Kościoła prawosławnego, Kościoła ewangelicko-augsburskiego oraz do chrześcijan z innych Kościołów i Wspólnot kościelnych. Pozdrawiam wspólnotę Izraelitów, wyznawców islamu oraz wszystkich ludzi dobrej woli.


2. Bracia i siostry! «Bóg bogaty w miłosierdzie». Takie jest hasło tej pielgrzymki i takie jest też jej przesłanie. Zostało ono zaczerpnięte z encykliki Dives in misericordia, ale tu, w Krakowie — w krakowskich Łagiewnikach — ta prawda znalazła swoje szczególne objawienie. Z nich bowiem, dzięki pokornej posłudze niezwykłego świadka — św. Siostry Faustyny — rozchodzi się orędzie o miłosiernej miłości Boga. Dlatego pierwszym etapem mojej pielgrzymki i pierwszym jej celem jest nawiedzenie sanktuarium Miłosierdzia Bożego. Cieszę się, że dane mi będzie konsekrować nową świątynię, która staje się światowym centrum kultu Chrystusa Miłosiernego.


Miłosierdzie Boże znajduje swoje odzwierciedlenie w miłosierdziu ludzi. Od wieków Kraków szczycił się wielkimi postaciami, które ufając miłości Boga, dawały świadectwo miłosierdzia przez konkretne dzieła miłości człowieka. Dość wspomnieć św. Jadwigę Wawelską, św. Jana z Kęt, ks. Piotra Skargę SJ czy wreszcie — bliżej naszych czasów — św. Brata Alberta. Dziś dołączają do nich słudzy Boży, których — jak Pan Bóg pozwoli — wyniosę do chwały ołtarzy podczas Mszy św. na krakowskich Błoniach. Beatyfikacja Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, Jana Beyzyma, Sancji Szymkowiak i Jana Balickiego to drugi cel mojej pielgrzymki. Już teraz życzę, ażeby ci błogosławieni, którzy dali przykład posługi miłosierdzia, przypominali nam o wielkim darze miłości Boga do człowieka i usposabiali do praktykowania miłości na co dzień.


Jest jeszcze trzeci cel mojego pielgrzymowania, o którym chcę powiedzieć. Jest nim dziękczynna modlitwa za 400 lat istnienia sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej, z którym byłem związany od najmłodszych lat. Tam na modlitwie, na Dróżkach, szukałem światła i natchnień w mojej służbie Kościołowi w Krakowie i w Polsce, tam podejmowałem wiele ważnych decyzji duszpasterskich. Tam właśnie, wśród wierzącego i modlącego się ludu, uczyłem się wiary, która jest mi przewodniczką także na Stolicy Piotrowej. Pragnę dziękować Bogu za ten dar za wstawiennictwem Matki Bożej Kalwaryjskiej.


3. To pielgrzymowanie i rozważanie tajemnicy Bożego miłosierdzia nie może dokonywać się w oderwaniu od codzienności tych, którzy żyją na polskiej ziemi. Dlatego pragnę ze szczególną uwagą wnikać w wasze sprawy i przedstawiać je Bogu w nadziei, że wszelkie osiągnięcia pomnoży Jego błogosławieństwo, a trudności i problemy znajdą swoje pomyślne rozwiązanie dzięki Jego pomocy.
Sprawy polskie leżą mi bardzo na sercu. Wiem, jak zmieniła się nasza Ojczyzna od czasu mojej pierwszej wizyty w r. 1979. To jest kolejna pielgrzymka, podczas której mogę obserwować, jak Polacy zagospodarowują odzyskaną wolność. Jestem przekonany, że kraj nasz zmierza odważnie ku nowym horyzontom rozwoju w pokoju i pomyślności.


Cieszę się, że tak wielu moich rodaków w duchu nauczania społecznego Kościoła włącza się w budowanie wspólnego ojczystego domu na fundamencie sprawiedliwości, miłości i pokoju. Wiem, że wielu krytycznie postrzega i ocenia system, który usiłuje kierować współczesnym światem, owładnięty materialistyczną wizją człowieka. Kościół zawsze przypominał, że nie można budować szczęśliwej przyszłości społeczeństwa na ludzkiej biedzie, na krzywdzie człowieka, na cierpieniu brata. Ludziom kierującym się duchem nauki społecznej Kościoła nie może być obojętny los tych, którzy pozostają bez pracy, żyją w coraz większym ubóstwie, bez perspektyw poprawy swojego losu i losu swoich dzieci.


Wiem, że wiele polskich rodzin, zwłaszcza wielodzietnych, wielu bezrobotnych i ludzi w podeszłym wieku ponosi niemałe koszty przemian społeczno-gospodarczych. Pragnę im powiedzieć, że dzielę duchowo ich ciężary i los. Dzielę ich radości i cierpienia, plany i wysiłki zmierzające do zbudowania lepszej przyszłości. Co dnia wspieram ich w dobrych zamiarach gorącą modlitwą.
Im oraz wszystkim moim rodakom przynoszę przesłanie nadziei płynące z Dobrej Nowiny, że Bóg bogaty w miłosierdzie w Chrystusie objawia każdego dnia swoją miłość. To On, to On — zmartwychwstały Chrystus mówi dziś do każdego i każdej z was: «Przestań się lękać! Jam jest Pierwszy i Ostatni, i żyjący. Byłem umarły, a oto jestem żyjący na wieki wieków» (Ap 1, 17-18). Oto przesłanie Bożego miłosierdzia, które przynoszę dziś mojej Ojczyźnie i moim rodakom: «Przestań się lękać!» Zaufaj Bogu, który bogaty jest w miłosierdzie. Jest z tobą Chrystus, niezawodny Dawca nadziei.


Drodzy bracia i siostry! Niech te trzy dni mojego pobytu w Ojczyźnie obudzą w nas głęboką wiarę w moc miłosierdzia Bożego. Niech zjednoczą nas jeszcze bardziej w miłości; niech pobudzą do odpowiedzialności za życie każdego człowieka i za jego codzienność; niech usposobią ku dobru, ku wzajemnemu zrozumieniu, byśmy jeszcze bardziej stali się sobie bliscy w duchu miłości i miłosierdzia. Niech nasze serca wypełni łaska nadziei!
Wszystkich tutaj obecnych raz jeszcze serdecznie pozdrawiam i na wspólne pielgrzymowanie z całego serca błogosławię. Bóg zapłać!

czwartek, 18 marca 2021

"Ksiądz kardynał Stefan Wyszyński powiedział w swoim przemówieniu na auli soborowej z okazji czterechsetnej rocznicy dekretu Soboru Trydenckiego o seminariach duchownych, że pierwsze seminarium duchowne dla swoich uczniów założył i prowadził Pan Jezus sam, bo byli oni świadkami Jego pracy apostolskiej i nauczania, a zarazem byli przez Niego pouczani na osobności i mieli możność zadawania Mu pytań (por. np. Mt 13,36)."

 Przemówienie wygłoszone podczas poświęcenia Seminarium Duchownego diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej

Koszalin,1991-06-01


1. "Sobór święty, wiedząc dobrze, iż upragniona odnowa całego Kościoła zależy w dużej mierze od posługi kapłanów ożywionych duchem Chrystusowym, podkreśla olbrzymie znaczenie formacji kapłańskiej, podaje też pewne podstawowe jej zasady celem potwierdzenia norm wypróbowanych już wiekową praktyką oraz uzupełnia je nowymi" (Optatam totius, Wstęp).

Odczytuję powyższy tekst, ustęp stanowiący wprowadzenie do soborowego dekretu Optatam totius poświęconego formacji kapłańskiej, a w ramach tego szerszego zagadnienia - seminariom duchownym. Ten soborowy temat, po czterystu latach doświadczeń, jakie upłynęły od historycznej decyzji wcześniejszego Soboru, mianowicie Trydenckiego, posiada w każdym pokoleniu tak samo doniosłe - a zarazem wciąż nowe znaczenie. Potwierdzeniem tego niech będzie fakt, że po dwudziestu pięciu latach od zakończenia Vaticanum II i od uchwalenia dekretu Optatam totius Synod Biskupów na swojej zwyczajnej sesji w jesieni roku ubiegłego ponownie zajął się tematem formacji kapłańskiej. Propozycje Synodu stanowią zrąb odnośnego dokumentu, który wkrótce się ukaże.


2. Patronem waszego seminarium jest św. Jan Kanty, Jan z Kęt. Wasz biskup przypomniał mi niedawno, że przed laty podarowałem mu czcigodne relikwie tego świętego. Wówczas to wasz biskup, biskup Ignacy, ze smutkiem mi powiedział, że nie posiada własnego seminarium. - Będziesz je miał - pocieszyłem go. I dzisiaj ma już diecezja koszalińsko-kołobrzeska własne seminarium. Deo gratias!

Św. Jan Kanty, wielki profesor uniwersytetu krakowskiego, teolog, duszpasterz i opiekun ubogich, niech czuwa nad tym domem studiów, domem pracy nad sobą, modlitwy, ćwiczenia w życiu we wspólnocie i solidarności.

3. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, jak doniosłe jest znaczenie seminarium duchownego w życiu każdego Kościoła. I dlatego też pragnę wyrazić radość, że u początku moich obecnych odwiedzin na ojczystej ziemi dane mi jest poświęcić seminarium diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Raduję się wspólną radością was wszystkich, którzy jesteście Ludem Bożym tego Kościoła nad Bałtykiem - Kościoła, który nawiązuje do tradycji biskupstwa w Kołobrzegu sprzed tysiąca prawie lat. Raduję się twoją radością, drogi bracie, biskupie Ignacy. Dane mi było przed dwudziestu pięciu laty być świadkiem i uczestnikiem nowego początku tego prastarego biskupstwa. Dziś mogę uczestniczyć w poświęceniu seminarium, które Sobór - za całą Tradycją - określa jako pupilla oculi biskupa i jego Kościoła.

Raduję się także radością waszą, przełożeni, profesorowie i alumni koszalińsko-kołobrzeskiego seminarium duchownego.


Dziękuję dzisiaj Chrystusowi, Wiecznemu Kapłanowi, za liczne powołania do kapłaństwa w tej diecezji, która tak bardzo potrzebuje siewców słowa Bożego, bo jest jeszcze poniekąd ziemią misyjną, gdzie bardzo często kilka parafii obsługuje duszpastersko jeden kapłan. A jeżeli nie parafii, to przynajmniej kościołów i kaplic.

Ufajmy Bogu, że z tego seminarium będą wychodzili dobrzy kapłani, mocni duchem, umysłem, modlitwą, kochający szczerze Boga i ludzi, ludzi żyjących na tej ziemi kołobrzeskiej i koszalińskiej. Wy poprowadzicie ten Kościół ku trzeciemu tysiącleciu.

Ksiądz kardynał Stefan Wyszyński powiedział w swoim przemówieniu na auli soborowej z okazji czterechsetnej rocznicy dekretu Soboru Trydenckiego o seminariach duchownych, że pierwsze seminarium duchowne dla swoich uczniów założył i prowadził Pan Jezus sam, bo byli oni świadkami Jego pracy apostolskiej i nauczania, a zarazem byli przez Niego pouczani na osobności i mieli możność zadawania Mu pytań (por. np. Mt 13,36).


Pan Jezus, "Ten, który rozpoczął w was dobrą sprawę, niech sam jej dokona" (por. Flp 1,6).

To są słowa z liturgii święceń kapłańskich. Te słowa są życzeniem, jakie składam nowemu seminarium duchownemu nad Bałtykiem. Niech Chrystus, Książę Pokoju, Pan dziejów, Dobry Pasterz dokonuje w was i przez was - z pokolenia na pokolenie - tego dzieła, które On sam dzisiaj tu sprawia przez posługę biskupa Rzymu, waszego rodaka i brata.

Pod opieką Bogarodzicy i waszych świętych patronów.

Ku chwale Boga w Trójcy Przenajświętszej Jedynego.


środa, 17 marca 2021

"Dziś wspólnie wyrażamy pragnienie, aby coraz bardziej wzrastała duchowość komunii! Aby w każdym z nas umacniała się — jak napisałem w Liście apostolskim Novo millennio ineunte — «zdolność odczuwania więzi z bratem w wierze dzięki głębokiej jedności Mistycznego Ciała, a zatem postrzegania go jako 'kogoś bliskiego', co pozwala dzielić jego radości i cierpienia»(...)Dlatego idźmy naprzód odważnie i cierpliwie tą drogą, ufni w moc Ducha! Nie do nas należy wyznaczanie czasów i dat; wystarcza nam obietnica Pana."

 Homilia na koniec Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan

Watykan, 2003-01-25


1. «Przechowujemy (...) ten skarb w naczyniach glinianych» (2 Kor 4, 7).

Te słowa, zaczerpnięte z Drugiego Listu do Koryntian, były motywem przewodnim kończącego się dziś Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan. W ich świetle prowadzimy naszą medytację w czasie tej liturgii Nieszporów w święto Nawrócenia św. Pawła. Apostoł przypomina nam, że w naczyniach glinianych przechowujemy «skarb», powierzony nam przez Chrystusa. Wszyscy chrześcijanie wezwani są zatem, aby nie poddawali się przygnębieniu z powodu trudności i prześladowań, jakie napotykają w swym ziemskim pielgrzymowaniu (por. Lumen gentium, 8), i byli pewni, że dzięki pomocy i sile pochodzącej z Wysoka można pokonać wszelkie przeciwności.

Świadomy tego, z radością modlę się dzisiejszego wieczoru razem z wami, umiłowani bracia i siostry z Kościołów i Wspólnot kościelnych istniejących w Rzymie, zjednoczeni przez jeden chrzest w Panu Jezusie Chrystusie. Pozdrawiam was wszystkich szczególnie serdecznie.

Jest moim żywym pragnieniem, aby Kościół Rzymu, któremu Opatrzność powierzyła szczególną «misję przewodzenia w miłości» (por. Ignacy Antiocheński, List do Rzymian, Proem.), stawał się w coraz większym stopniu wzorem braterskich relacji ekumenicznych.


2. Jako chrześcijanie jesteśmy świadomi, że naszym powołaniem jest dawać światu świadectwo «chwały Ewangelii», którą powierzył nam Chrystus (por. 2 Kor 4, 4). W Jego imię łączmy nasze siły, by służyć pokojowi i pojednaniu, sprawiedliwości i solidarności, zwłaszcza wobec ubogich i najmniejszych na ziemi.

W tej perspektywie pragnę wspomnieć Dzień Modlitwy o Pokój na świecie, który odbył się przed rokiem, 24 stycznia, w Asyżu. To wydarzenie o charakterze międzyreligijnym ukazało światu ważne przesłanie: każda osoba prawdziwie religijna jest zobowiązana żarliwie prosić Boga o dar pokoju i odnawiać w sobie wolę promowania go i budowania wraz z innymi wierzącymi. Sprawa pokoju jest bardziej niż kiedykolwiek paląca, w sposób szczególny pobudza do działania uczniów Chrystusa. Księcia Pokoju, i stanowi wyzwanie oraz zadanie dla ruchu ekumenicznego.


3. Posłuszni jednemu Duchowi, który prowadzi Kościół, pragniemy tego wieczoru dziękować Bogu za tak liczne i obfite owoce, którym On, dawca wszelkich darów, pozwolił dojrzeć na drodze ekumenizmu. Musimy przypomnieć — oprócz wspomnianego już spotkania w Asyżu, w którym udział wzięli przedstawiciele hierarchii niemal wszystkich Kościołów i Wspólnot kościelnych Wschodu i Zachodu — wizytę w Rzymie w marcu ub.r. delegacji Świętego Synodu Kościoła prawosławnego z Grecji. W czerwcu natomiast podpisałem wraz z Patriarchą Ekumenicznym Bartłomiejem I wspólną deklarację o ochronie dzieła stworzenia; w maju miałem przyjemność złożyć wizytę Patriarsze Maksymowi w Bułgarii; w październiku przyjmowałem przybyłego z wizytą Patriarchę Teoktysta z Rumunii, z którym także podpisałem wspólną deklarację. Nie mogę też zapomnieć wizyty, jaką złożył mi arcybiskup Canterbury dr Carey na zakończenie swego urzędowania, oraz spotkań z ekumenicznymi delegacjami Wspólnot kościelnych Zachodu, jak również postępów odnotowanych przez różne komisje mieszane ds. dialogu.

Jednocześnie musimy z realizmem dostrzegać trudności, problemy oraz rozczarowania, których nadal nie brakuje. Zdarza się bowiem, że odczuwamy niekiedy pewne zmęczenie, osłabienie zapału, jednak nie przestajemy odczuwać bólu z powodu niemożności wspólnego przystępowania do stołu eucharystycznego. Duch Święty nie przestaje nas zaskakiwać i wciąż dokonuje niezwykłych cudów. 

4. W obecnej sytuacji ekumenizmu ważne jest, by uznać, że tylko Duch Boży może nam dać pełną widzialną jedność; jedynie Duch Boży może napełnić nas nowym zapałem i odwagą. Dlatego właśnie trzeba podkreślić znaczenie ekumenizmu duchowego, który jest duszą całego ruchu ekumenicznego (por. Unitatis redintegratio, 6-8).

Nie oznacza to w żadnym wypadku niedoceniania czy wręcz zaniedbywania dialogu teologicznego, który w ostatnich dziesięcioleciach przyniósł obfite owoce. Pozostaje on, jak zawsze, nieodzowny. Bowiem jedność między uczniami Chrystusa musi być jednością w prawdzie (por. Ut unum sint, 18-19). Ku takiemu celowi prowadzi nas Duch Święty, również poprzez dialog teologiczny, który stanowi niewątpliwą okazję do wzajemnego wzbogacania się.

Jedynie w Duchu Świętym można pojąć prawdę Ewangelii, która w swej głębi wszystkich zobowiązuje. Ekumenizm duchowy otwiera oczy i serca na zrozumienie prawdy objawionej, uzdalniając nas do rozpoznania jej i przyjęcia również dzięki argumentacji innych chrześcijan.


5. Ekumenizm duchowy urzeczywistnia się przede wszystkim dzięki modlitwie zanoszonej do Boga, kiedy to możliwe, wspólnie. Ważne jest, abyśmy tak jak Maryja i uczniowie po wniebowstąpieniu Pana gromadzili się i wytrwale wzywali Ducha Świętego (por. Dz 1, 12-14). Z modlitwą łączy się również słuchanie słowa Bożego, zawartego w Piśmie Świętym, będącego fundamentem i pokarmem naszej wiary (por. Dei verbum, 21-25). Poza tym zbliżenie ekumeniczne nie jest możliwe bez nawrócenia serca, bez osobistego uświęcenia i odnowy życia kościelnego.

Bardzo szczególną rolę spełniają ponadto wspólnoty życia konsekrowanego oraz ruchy religijne, które narodziły się niedawno, sprzyjające spotkaniu z czcigodnymi starożytnymi Kościołami Wschodu, przenikniętymi duchem monastycznym. Budzące otuchę znaki obiecującego nawrotu do życia duchowego obecne są także w łonie wspólnot kościelnych Zachodu; cieszy mnie, że pomiędzy tymi wszystkimi różnorodnymi rzeczywistościami chrześcijańskimi dochodzi do owocnej wymiany.

Nie należy też zapominać o tym, że duchowni z innych Kościołów studiują na uniwersytetach katolickich: będąc gośćmi w naszych seminariach, uczestniczą oni w życiu studentów zgodnie z obowiązującą dyscypliną kościelną. Doświadczenie pokazuje, że prowadzi to do wzajemnego wzbogacenia.


6. Dziś wspólnie wyrażamy pragnienie, aby coraz bardziej wzrastała duchowość komunii! Aby w każdym z nas umacniała się — jak napisałem w Liście apostolskim Novo millennio ineunte — «zdolność odczuwania więzi z bratem w wierze dzięki głębokiej jedności Mistycznego Ciała, a zatem postrzegania go jako 'kogoś bliskiego', co pozwala dzielić jego radości i cierpienia».

Obyśmy potrafili dostrzec «w drugim człowieku to, co jest w nim pozytywne, by przyjąć go i cenić jako dar Boży: dar nie tylko dla brata, który bezpośrednio go otrzymał, ale także 'dar dla mnie'». Niech nikt nie ulega złudzeniu! Bez autentycznej duchowości komunii zewnętrzne narzędzia komunii «stałyby się bezdusznymi mechanizmami, raczej pozorami komunii niż sposobami jej wyrażania i rozwijania.» (por. n. 43).


Dlatego idźmy naprzód odważnie i cierpliwie tą drogą, ufni w moc Ducha! Nie do nas należy wyznaczanie czasów i dat; wystarcza nam obietnica Pana.

Umocnieni słowem Chrystusa, nie poddamy się zmęczeniu, lecz przeciwnie, wzmożemy starania i modlitwy o jedność. Niech tego wieczoru zabrzmi w naszym sercu Jego dodające odwagi wezwanie: Duc in altum! Idźmy naprzód, zawsze pełni ufności w Niego! Amen!

wtorek, 16 marca 2021

"O Maryjo, pomóż im odpowiedzieć na ich powołanie. Prowadź ich do poznania prawdziwej miłości i błogosław ich uczuciom. Wspieraj ich w chwilach cierpienia. Uczyń z nich nieustraszonych zwiastunów wielkanocnego pozdrowienia Chrystusa: Pokój wam! Razem z nimi, zawierzam Ci raz jeszcze także i siebie i z ufną miłością powtarzam Ci: Totus tuus ego sum! Cały jestem Twój! I każdy z nich razem ze mną woła do Ciebie: Totus tuus! Totus tuus! Amen."

 Akt zawierzenia młodych Matce Bożej

Rzym, 2003-04-10


"Oto matka twoja!" (J, 19, 27)
To Jezus, Panno Maryjo,
z krzyża zechciał powierzyć nas Tobie,
nie aby osłabić, lecz by podkreślić
swoją wyłączną rolę Zbawiciela świata.


Jeżeli w osobie ucznia Jana
zawierzeni zostali Ci wszyscy synowie Kościoła,
tym bardziej chciałbym, aby zawierzeni byli Tobie, Maryjo,
wszyscy młodzi świata.
Tobie, słodka Matko,
której opieki zawsze doznawałem,
dziś wieczór ponownie ich powierzam.
Pod Twym płaszczem,
w Twojej opiece
szukają oni schronienia.
Ty, Matko Bożej łaski,
pozwól im rozbłysnąć urodą Chrystusa!


To młodzi tego wieku,
którzy u zarania nowego tysiąclecia
przeżywają jeszcze niepokoje płynące z grzechu,
nienawiści, przemocy,
terroryzmu i wojny.
Ale są to ci sami młodzi,
na których Kościół patrzy z ufnością,


świadomy, że przy pomocy Bożej łaski
uda im się wierzyć i żyć,
jak przystało świadkom Ewangelii
w dzisiejszym dobie historii.


O Maryjo,
pomóż im odpowiedzieć na ich powołanie.
Prowadź ich do poznania prawdziwej miłości
i błogosław ich uczuciom.
Wspieraj ich w chwilach cierpienia.
Uczyń z nich nieustraszonych zwiastunów
wielkanocnego pozdrowienia Chrystusa: Pokój wam!
Razem z nimi, zawierzam Ci raz jeszcze także i siebie
i z ufną miłością powtarzam Ci:
Totus tuus ego sum! Cały jestem Twój!

I każdy z nich
razem ze mną woła do Ciebie:
Totus tuus! Totus tuus!
Amen.

niedziela, 14 marca 2021

" Dziękujemy więc Bogu Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu za twoją mądrość, Jadwigo; za to, żeś rozeznała zamysł Boży nie tylko w stosunku do swego własnego powołania, ale także w stosunku do powołania narodów: naszego dziejowego powołania i do powołania Europy, która za twoją sprawą dopełniła obrazu ewangelizacji na własnym kontynencie, żeby potem móc podjąć ewangelizację innych krajów i kontynentów na całym świecie. (...)Radujemy się wielkim dziełem mądrości. I dziękujemy Bogu za twoją świętość, za posłannictwo, jakie spełniłaś w naszych dziejach; za twoją miłość narodu i Kościoła, za twoją miłość Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. Gaude, mater Polonia!(...)Dziś chcemy razem z tobą, Jadwigo, uklęknąć u stóp wawelskiego krzyża, aby usłyszeć echo tej lekcji miłości, której ty słuchałaś. Od ciebie chcemy się uczyć, jak ją wypełniać w naszych czasach."

 Homilia wygłoszona podczas kanonizacji bł. Jadwigi królowej

Kraków, 1997-06-08


1. Gaude, mater Polonia! Powtarzam dziś to wezwanie do radości, które przez wieki śpiewali Polacy na wspomnienie św. Stanisława. Powtarzam je, ponieważ miejsce i okoliczność w szczególny sposób do tego usposabiają. Mamy bowiem znów powrócić na Wawel, do królewskiej katedry, i stanąć tam przy relikwiach królowej, Pani Wawelskiej. Oto nadszedł wielki dzień jej kanonizacji. A zatem,


Gaude, mater Polonia,
Prole fecunda nobili,
Summi Regis magnalia
Laude frequenta vigili.

Długo czekałaś, Jadwigo, na ten uroczysty dzień. Prawie 600 lat minęło od twej śmierci w młodym wieku. Umiłowana przez naród cały, ty, która stoisz u początku czasów jagiellońskich, założycielko dynastii, fundatorko Uniwersytetu Jagiellońskiego w prastarym Krakowie, długo czekałaś na dzień twojej kanonizacji — ten dzień, w którym Kościół ogłosi uroczyście, że jesteś świętą patronką Polski w jej dziedzicznym wymiarze — Polski za twoją sprawą zjednoczonej z Litwą i Rusią: Rzeczypospolitej trzech narodów. Dziś nadszedł ten dzień. Wielu ludzi pragnęło dożyć tej chwili i wielu jej nie doczekało. Mijały lata i stulecia, i wydawało się, że twoja kanonizacja jest już wręcz niemożliwa. Niech ten dzisiejszy dzień będzie dniem radości nie tylko dla nas, współcześnie żyjących, ale także dla nich wszystkich — tych, którzy na ziemi go nie doczekali. Niech będzie wielkim dniem świętych obcowania. Gaude, mater Polonia!


2. Ewangelia dzisiejsza zwraca nasze myśli i serca w stronę chrztu. Oto raz jeszcze jesteśmy w Galilei, skąd Chrystus wysyła na cały świat swych apostołów: «Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata» (Mt 28, 18-20) — mandat misyjny, który apostołowie podjęli poczynając od dnia Pięćdziesiątnicy. Podjęli i przekazali swoim następcom. Przez tych następców posłanie apostolskie docierało stopniowo na cały świat. I przyszedł czas przy końcu pierwszego tysiąclecia, kiedy apostołowie Chrystusa przybyli na ziemię piastowską. Wówczas Mieszko I przyjął chrzest, a to — zgodnie z ówczesnym przeświadczeniem — stanowiło zarazem chrzest Polski. W roku 1966 obchodziliśmy tysiąclecie tego chrztu.


Jakże by się dzisiaj radował Prymas Tysiąclecia, Sługa Boży kardynał Stefan Wyszyński, gdyby dane było mu uczestniczyć wraz z nami w tym wielkim dniu kanonizacji! Leżała mu ona na sercu, tak samo jak wielkim metropolitom krakowskim, jak księciu kardynałowi Adamowi Stefanowi Sapieże i całemu polskiemu Episkopatowi. Wszyscy wyczuwali, że kanonizacja królowej Jadwigi jest jak gdyby dopełnieniem milenium chrztu Polski. Jest dopełnieniem także i dlatego, iż przez dzieło królowej Jadwigi ochrzczeni w X wieku Polacy po czterech wiekach podjęli misję apostolską i przyczynili się do ewangelizacji i chrztu swoich sąsiadów. Jadwiga miała świadomość tego, że jej posłannictwem jest zanieść Ewangelię braciom Litwinom. I dokonała tego wraz ze swoim małżonkiem, królem Władysławem Jagiełłą. Nad Bałtykiem powstał nowy kraj chrześcijański, odrodzony w wodzie chrztu św., tak jak w X wieku ta woda odrodziła synów i córki polskiego narodu.


Sit Trinitati gloria, laus, honor, jubilatio... Dzisiaj dziękujemy Trójcy Przenajświętszej za twoją mądrość, Jadwigo. Pyta autor Księgi Mądrości: «Któż poznałby Twój zamysł, o Boże, gdybyś Ty sam nie dał Mądrości, nie zesłał z wysoka Świętego Ducha swego?» (por. Mdr 9, 17). Dziękujemy więc Bogu Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu za twoją mądrość, Jadwigo; za to, żeś rozeznała zamysł Boży nie tylko w stosunku do swego własnego powołania, ale także w stosunku do powołania narodów: naszego dziejowego powołania i do powołania Europy, która za twoją sprawą dopełniła obrazu ewangelizacji na własnym kontynencie, żeby potem móc podjąć ewangelizację innych krajów i kontynentów na całym świecie. Bo przecież Chrystus powiedział: «Idźcie (...) i nauczajcie wszystkie narody» (Mt 28, 19). Radujemy się dzisiaj twoim wyniesieniem na ołtarze. Radujemy się w imieniu tych wszystkich narodów, którym stałaś się matką w wierze. Radujemy się wielkim dziełem mądrości. I dziękujemy Bogu za twoją świętość, za posłannictwo, jakie spełniłaś w naszych dziejach; za twoją miłość narodu i Kościoła, za twoją miłość Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. Gaude, mater Polonia!

3. Miłość jest największa. «Wiemy — pisze św. Jan — że przeszliśmy ze śmierci do życia, bo miłujemy braci, kto zaś nie miłuje, trwa w śmierci» (1 J 3, 14). A więc, kto miłuje, uczestniczy w życiu — w tym życiu, które jest od Boga. «Poznaliśmy miłość — pisze dalej św. Jan — po tym, że On, [Chrystus], oddał za nas życie swoje» (por. 1 J 3, 16). Dlatego też my również winniśmy oddawać życie za braci (por. tamże). Chrystus wskazał, iż w ten sposób — oddając życie za braci — objawiamy miłość (por. J 15, 13). I to jest miłość największa (por. 1 Kor 13, 13).


My dzisiaj, wsłuchując się w słowa apostołów, pragniemy ci powiedzieć — tobie, nasza święta królowo — że pojęłaś jak mało kto tę Chrystusową i apostolską naukę. Nieraz klękałaś u stóp wawelskiego krucyfiksu, ażeby uczyć się takiej ofiarnej miłości od Chrystusa samego. I nauczyłaś się jej. Potrafiłaś swoim życiem dowieść, że miłość jest największa. Czyż w prastarej polskiej pieśni nie śpiewamy tak:

«Krzyżu święty nade wszystko,
Drzewo przenajszlachetniejsze!
W żadnym lesie takie nie jest,
jedno, na którym sam Bóg jest.
(...) Niesłychanać to jest dobroć
za kogo na krzyżu umrzeć;
Któż to może dzisiaj zdziałać,
za kogo swoją duszę dać?
Sam to Pan Jezus wykonał,
bo nas wiernie umiłował».
(Crux fidelis, XVI wiek.)


I właśnie wtedy, od Chrystusa wawelskiego, przy tym czarnym krucyfiksie, do którego pielgrzymują krakowianie co roku w Wielki Piątek, nauczyłaś się, Jadwigo Królowo, dawać życie za braci. Twoja głęboka mądrość i szeroka aktywność płynęły z kontemplacji — z osobistej więzi z Ukrzyżowanym. Contemplatio et vita activa tu zyskiwały słuszną równowagę. Dlatego nigdy nie utraciłaś tej «najlepszej cząstki» (por. Łk 10, 42) — obecności Chrystusa. Dziś chcemy razem z tobą, Jadwigo, uklęknąć u stóp wawelskiego krzyża, aby usłyszeć echo tej lekcji miłości, której ty słuchałaś. Od ciebie chcemy się uczyć, jak ją wypełniać w naszych czasach.


4. «Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was. Lecz kto by chciał między wami być, stać się wielkim, niech będzie waszym sługą» (por. Mt 20, 25-26). Głęboko wniknęły w świadomość młodej władczyni z rodu Andegawenów te słowa Chrystusa. Najgłębszym rysem jej krótkiego życia, a zarazem miarą jej wielkości jest duch służby. Swoją pozycję społeczną, swoje talenty, całe swoje życie prywatne całkowicie oddała na służbę Chrystusa, a gdy przypadło jej w udziale zadanie królowania, oddała swe życie również na służbę powierzonego jej ludu.

Duch służby ożywiał jej społeczne zaangażowanie. Z rozmachem zagłębiała się w życie polityczne swej epoki. A przy tym ona, córka króla Węgier, potrafiła łączyć wierność chrześcijańskim zasadom z konsekwencją w bronieniu polskiej racji stanu. Podejmując wielkie dzieła na forum państwowym i międzynarodowym, niczego nie pragnęła dla siebie. Wszelkim materialnym i duchowym dobrem hojnie ubogacała swą drugą ojczyznę. Biegła w kunszcie dyplomatycznym, położyła podwaliny pod wielkość XV-wiecznej Polski. Ożywiała religijną i kulturalną współpracę między narodami, a jej wrażliwość na krzywdy społeczne wielekroć była sławiona przez poddanych.

5. Ergo, felix Cracovia,
Sacro dotata corpore,
Deum, qui fecit omnia,
Benedic omni tempore.

«Raduj się dziś, Krakowie!» Raduj się, bo nadszedł wreszcie czas, że wszystkie pokolenia twoich mieszkańców mogą oddać hołd wdzięczności świętej Pani Wawelskiej. To właśnie głębi jej umysłu i serca zawdzięczasz, królewska stolico, że stałaś się znaczącym w Europie ośrodkiem myśli, kolebką kultury polskiej i pomostem pomiędzy chrześcijańskim Zachodem i Wschodem, wnosząc niezbywalny wkład w kształt europejskiego ducha. Na Uniwersytecie Jagiellońskim kształcili się i wykładali ci, którzy na cały świat rozsławili imię Polski i tego miasta, ze znawstwem włączając się w najważniejsze debaty swojej epoki. Dość wspomnieć wielkiego rektora krakowskiej Wszechnicy — Pawła Włodkowica, który już na początku XV wieku kładł podwaliny pod nowożytną teorię praw człowieka, czy Mikołaja Kopernika, którego odkrycia dały początek nowemu spojrzeniu na kształt stworzonego kosmosu.


A czy nie powinien Kraków, a wraz z nim Polska cała, dziękować za to dzieło Jadwigi, które przyniosło najwspanialszy owoc — owoc życia świętych studentów i profesorów? Stają więc między nami dziś te wielkie postaci Bożych mężów, wszystkie pokolenia — od Jana z Kęt i Stanisława Kazimierczyka po błogosławionego Józefa Sebastiana Pelczara i sługę Bożego Józefa Bilczewskiego — aby włączyć się w nasz hymn uwielbienia Boga za to, że dzięki ofiarnemu dziełu królowej Jadwigi to miasto stało się kolebką świętych.


Raduj się, Krakowie! Cieszę się, że mogę dzisiaj dzielić tę twoją radość będąc tu, na krakowskich Błoniach, wraz z twoim arcybiskupem, kardynałem Franciszkiem, jego biskupami pomocniczymi, biskupami seniorami, z kapitułami katedry i kolegiaty św. Anny, z kapłanami, osobami życia konsekrowanego oraz z całym Ludem Bożym. Jakże pragnąłem przybyć tu i w imieniu Kościoła uroczyście zapewnić cię, Krakowie, umiłowane moje miasto, że nie myliłoś się, nie myliłoś się od wieków czcząc Jadwigę jako świętą. Dziękuję Bożej Opatrzności, że jest mi to dane — że dane mi jest wpatrywać się razem z wami w tę postać jaśniejącą Chrystusowym blaskiem i uczyć się, co to znaczy, że «miłość jest największa».


Dziękuję wszystkim polskim biskupom, całemu Episkopatowi z księdzem kardynałem Prymasem na czele i wszystkim biskupom gościom, kardynałom i biskupom z Rzymu, z krajów sąsiednich, zwłaszcza z Węgier, Czech, Słowacji, Litwy. Bardzo cenna jest dla nas wasza obecność, drodzy bracia, w dniu dzisiejszym.


6. «Nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą!» — tak pisze apostoł (1 J 3, 18). Bracia i siostry! Uczmy się w szkole św. Jadwigi Królowej, jak wypełniać to przykazanie miłości. Zastanawiajmy się nad «polską prawdą». Rozważajmy, czy jest szanowana w naszych domach, w środkach społecznego przekazu, urzędach publicznych, parafiach. Czy nie wymyka się niekiedy ukradkiem pod naporem okoliczności? Czy nie jest wykrzywiana, upraszczana? Czy zawsze jest w służbie miłości?

Zastanawiajmy się nad «polskim czynem». Rozważajmy, czy jest podejmowany roztropnie. Czy jest systematyczny, wytrwały? Czy jest odważny i wielkoduszny? Czy jednoczy, czy też dzieli ludzi? Czy nie uderza w kogoś nienawiścią albo pogardą? A może tego czynu miłości, polskiego, chrześcijańskiego czynu jest zbyt mało? (por. St. Wyspiański, Wesele).


«Nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą!»

Przed dziesięcioma laty w encyklice o problemach współczesnego świata napisałem, iż «każdy kraj winien odkryć i jak najlepiej wykorzystać przestrzeń własnej wolności» (Sollicitudo rei socialis, 44). Wówczas stał przed nami problem «odkrycia wolności». Teraz Opatrzność stawia nam nowe zadanie: miłować i służyć. Miłować czynem i prawdą. Św. Jadwiga Królowa uczy nas tak właśnie korzystać z daru wolności. Ona wiedziała, że spełnieniem wolności jest miłość, dzięki której człowiek gotów jest zawierzyć siebie Bogu i braciom, do nich przynależeć. Zawierzyła więc Chrystusowi i narodom, które pragnęła do Niego przyprowadzić, swoje życie i swoje królowanie. Całemu narodowi dała przykład umiłowania Chrystusa i człowieka — człowieka spragnionego zarówno wiary, jak i nauki, jak też codziennego chleba i odzienia. Zechciejmy i dzisiaj czerpać z tego przykładu, ażeby radość z daru wolności była pełna.


Święta nasza królowo, Jadwigo, ucz nas dzisiaj — na progu trzeciego tysiąclecia — tej mądrości i tej miłości, którą uczyniłaś drogą swojej świętości. Zaprowadź nas, Jadwigo, przed wawelski krucyfiks, abyśmy jak ty poznali, co znaczy miłować czynem i prawdą, i co znaczy być prawdziwie wolnym. Weź w opiekę swój naród i Kościół, który mu służy, i wstawiaj się za nami u Boga, aby nie ustała w nas radość. Raduj się, raduj się, matko Polsko! Gaude, mater Polonia! Amen.


Z jasnością, która po dzień dzisiejszy oświeca całą Polskę, wiedziała, że tak siła państwa, jak siła Kościoła mają swoje źródło w starannej edukacji narodu; że droga do dobrobytu państwa, jego suwerenności i uznania w świecie wiedzie przez prężne uniwersytety. Dobrze też wiedziała Jadwiga, iż wiara poszukuje zrozumienia, wiara potrzebuje kultury i kulturę tworzy, żyje w przestrzeni kultury. I niczego nie szczędziła, aby ubogacić Polskę w całe duchowe dziedzictwo zarówno czasów starożytnych, jak i wieków średnich. Nawet swoje królewskie berło oddała uniwersytetowi, sama zaś posługiwała się pozłacanym berłem drewnianym. Fakt ten, mając konkretne znaczenie, jest także wielkim symbolem. Za życia nie królewskie insygnia, ale siła ducha, głębia umysłu, wrażliwość serca dawały jej autorytet i posłuch. Po śmierci jej ofiara zaowocowała bogactwem mądrości i rozkwitem kultury zakorzenionej w Ewangelii. Za to szczególne dzieło Jadwigi dziękujemy dziś, gdy z dumą wracamy do owych sześciuset lat dzielących nas od założenia Wydziału Teologicznego i odnowy uniwersytetu w Krakowie — lat, rzec można, nieprzerwanej świetności nauki polskiej.


A gdybyśmy zdołali nawiedzić średniowieczne szpitale w Bieczu, w Sandomierzu, Sączu, na Stradomiu, dostrzeglibyśmy dzieła miłosierdzia, których wiele podjęła polska władczyni. W nich chyba najwymowniej realizowała wezwanie Chrystusa do miłowania czynem i prawdą.

środa, 10 marca 2021

"Na różnych miejscach cierpi człowiek, czasem „bardzo cierpi”. I woła drugiego człowieka. Potrzebuje jego obecności.Kiedy więc ktokolwiek z nas, drodzy bracia i siostry, gdziekolwiek na tej polskiej ziemi, jest wezwany ludzkim cierpieniem, niech mu stanie przed oczyma to wydarzenie z Ewangelii. I Chrystus, który mówi do setnika: „Przyjdę i uzdrowię go”. Nieraz onieśmiela nas to, że nie możemy „uzdrowić”, że nie możemy nic pomóc. Przezwyciężajmy to onieśmielenie. Ważne jest, żeby przyjść. Żeby być przy człowieku cierpiącym. Może nawet bardziej jeszcze niż uzdrowienia, potrzebuje on człowieka, ludzkiego serca, ludzkiej solidarności.(...) Wy także jesteście wezwani, aby miłować „do końca”. Rozważcie, co to znaczy! Co to znaczy?"

 Homilia w czasie liturgii słowa skierowana do chorych

Gdańsk,1987-06-12


Umiłowani Bracia i Siostry,

1. Oto Chrystus wezwany do łoża chorego. „Panie, sługa mój leży w domu sparaliżowany i bardzo cierpi”. „Przyjdę i uzdrowię go” (Mt 8, 6.7).

Jest to wydarzenie — jedno z wielu, cała Ewangelia pełna jest podobnych wydarzeń. Chrystus wzywany do chorych. Chrystus wzywany przez chorych. Chrystus na posłudze ludzi cierpiących.

Słowa Pisma Świętego, jakie czytamy przy okazji dzisiejszego spotkania, są skierowane do nas wszystkich i do każdego z nas, wówczas, gdy stajemy oko w oko z cierpieniem drugiego człowieka, naszego brata czy siostry.


Wciąż jesteśmy wzywani. Wszyscy, poniekąd wszyscy jesteśmy wzywani — chociaż każdy w inny sposób. Wezwanie — zaproszenie, jakie ewangeliczny setnik skierował do Chrystusa, nieustannie się powtarza. Na różnych miejscach cierpi człowiek, czasem „bardzo cierpi”. I woła drugiego człowieka. Potrzebuje jego obecności.


Kiedy więc ktokolwiek z nas, drodzy bracia i siostry, gdziekolwiek na tej polskiej ziemi, jest wezwany ludzkim cierpieniem, niech mu stanie przed oczyma to wydarzenie z Ewangelii. I Chrystus, który mówi do setnika: „Przyjdę i uzdrowię go”. Nieraz onieśmiela nas to, że nie możemy „uzdrowić”, że nie możemy nic pomóc. Przezwyciężajmy to onieśmielenie. Ważne jest, żeby przyjść. Żeby być przy człowieku cierpiącym. Może nawet bardziej jeszcze niż uzdrowienia, potrzebuje on człowieka, ludzkiego serca, ludzkiej solidarności.


2. Wydarzenie ewangeliczne w sposób szczególny odnosi się do was wszystkich, którzy swój zawód, swe powołanie życiowe, związaliście z ludzkim cierpieniem. Do was, lekarze. Do was, farmaceuci. Do was, pielęgniarki, laborantki, rehabilitantki. Do was — wszyscy, o których mówi nazwa „służba zdrowia”.

Wy przede wszystkim, drodzy bracia i siostry, winniście mieć przed oczyma Chrystusa wezwanego do sparaliżowanego sługi setnika — Chrystusa, który mówi: „Przyjdę”. To również i wasza odpowiedź: „Przyjdę... uczynię, co będę mógł, dla twojego zdrowia...”


Kiedy tak mówię, mam przed oczyma tu obecnych: lekarzy, pielęgniarki, wszystkich przedstawicieli służby zdrowia. Równocześnie wszystkich waszych kolegów i koleżanki na całej polskiej ziemi. Mam przed oczyma instytucje, które służą zdrowiu ludzkiemu: przychodnie lekarskie i stomatologiczne, szpitale, kliniki, instytuty, uzdrowiska, sanatoria, domy opieki.

Zawsze żywiłem i nadal żywię głęboką cześć dla tego powołania, które tak bardzo zdaje się zakorzenione w Ewangelii, a równocześnie w całej humanitarnej tradycji ludzkości, również przedchrześcijańskiej i pozachrześcijańskiej.

Chrystus, który mówi: „Przyjdę... uzdrowię”. I każdy z was, który winien mówić i mówi: „Przyjdę, uczynię wszystko, na co mnie stać, dla twojego zdrowia”.


3. „Uczynię wszystko” — czyli będę miał wolę, gotowość, a także radość z niesienia pomocy cierpiącemu, z owego „zatrzymania się przy cierpieniu człowieka”, z owej wrażliwości, wzruszenia i przejęcia się cudzym cierpieniem i „samarytańskiego daru z siebie samego”, tak bardzo potrzebnego człowiekowi choremu.


Stan zdrowotny społeczeństwa polskiego budzi uzasadnione obawy. Nadal wzrastają w tym społeczeństwie choroby układu krążenia i nowotwory, nadal wiele osób, w tym młodzież, przejawia uzależnienie od alkoholu, narkotyków i nikotyny. Niezadowalający jest również stan zdrowotny dzieci. Jest to wielkie pole do działalności profilaktycznej i leczniczej służby zdrowia. Przygnębiający jest fakt, iż nadal na oddziałach szpitalnych masowo wykonywane są zabiegi przerywania ciąży.


Medycyna współczesna bardzo się rozwinęła i wyspecjalizowała. Stąd, aby można było „uczynić wszystko dla zdrowia człowieka”, należy stworzyć odpowiednie ku temu warunki, jak na przykład: dostateczna liczba odpowiednio wyposażonych w sprzęt medyczny i aparaturę szpitali, przychodni, odpowiednich leków i innych środków, których niedobór, niestety, w Polsce się odczuwa. Ten niedobór, brak łóżek szpitalnych, długie wyczekiwanie w przychodniach lekarskich, wyczekiwanie na zabieg operacyjny — wszystko to utrudnia i tak niełatwą już i bardzo odpowiedzialną pracę lekarzy. Wymaga od nich równocześnie tym większej wrażliwości moralnej, wysokiej etyki zawodowej oraz zrozumienia swej służebnej roli wobec cierpiącego.


Trzeba podtrzymywać za wszelką cenę piękną polską tradycję: działalność lekarza czy pielęgniarki traktowana nie tylko jako zawód, ale także — a może przede wszystkim — jako powołanie. Opieka nad ludźmi niesprawnymi i starymi, opieka nad ludźmi chorymi psychicznie — te dziedziny są bardziej niż jakakolwiek dziedzina życia społecznego miernikiem kultury społeczeństwa i państwa.

Wczuwając się w ten niełatwy dzień powszedni pracowników służby zdrowia, „myślę o wszystkich ludziach, którzy swą wiedzą i umiejętnością oddają wielorakie przysługi cierpiącym bliźnim” — i pragnę, w imieniu Kościoła, złożyć pod ich adresem wyrazy głębokiego uznania i wdzięczności.

4. „Sługa mój... bardzo cierpi”.

Chrystus jest nie tylko Tym, który „uzdrawia”, stwarzając ewangeliczny wzór dla wszystkich, co służą chorym. Chrystus równocześnie mówi o sobie: „Byłem chory”. A słowa te należą do obrazu ostatecznego sądu według Ewangelii św. Mateusza: „Byłem chory, a przyszliście do Mnie” (por. 25, 36).


Nie widzimy Jezusa w Ewangelii jako chorego na łożu boleści — ale znajdujemy Go u szczytu cierpienia: umęczonego, poddanego straszliwym torturom ciała i duszy. Widzimy Go naprzód podczas duchowej agonii Ogrójca, a nazajutrz podczas straszliwej agonii ukrzyżowania. Zaprawdę jest Mężem Boleści. Zaprawdę, przeszedł przez sam zenit człowieczego cierpienia: fizycznego i moralnego — wyszydzony i wzgardzony od ludzi. Prawdziwie „robak, a nie człowiek, pośmiewisko ludzkie i wzgarda pospólstwa” (por. Ps 22, 7). Syn Boży, który „wyniszczył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci” (por. Flp 2, 8).

A więc będzie mógł powiedzieć w dniu Sądu: „Byłem chory”, „Wypiłem kielich cierpienia aż do samego dna...” Może tak powiedzieć.

A kiedy, zaskoczeni Jego słowami, ludzie zapytają: „Kiedyśmy Ci to uczynili? Kiedy byłeś chory, a przyszliśmy do Ciebie?”, odpowie: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, to Mnie uczyniliście” (por. Mt 25, 39-40).


5. Drodzy bracia i siostry, tu zgromadzeni i wszyscy na ziemi polskiej chorzy i cierpiący! Niezwykłe jest to, co Chrystus mówi. Niezwykłe jest to Jego utożsamienie się z każdym i z każdą z was. To jest zarazem jakaś ewangeliczna „karta tożsamości” dla każdego i dla każdej. A św. Paweł, który niejako do końca doprowadza myśl zawartą w powyższych słowach Odkupiciela, napisze: „Oto dopełniam w ciele moim cierpienia Chrystusa, za Jego ciało, którym jest Kościół” (por. Kol 1, 24).

Tej sprawie, tak bardzo zasadniczej dla poszczególnego człowieka i dla całego Kościoła, poświęciłem wiele miejsca w liście apostolskim Salvifici doloris.


„Kościół, który wyrasta z tajemnicy Odkupienia w Krzyżu Chrystusa, winien w szczególny sposób szukać spotkania z człowiekiem na drodze jego cierpienia” — tak więc na drodze posługi kapłańskiej, w różny sposób szuka spotkania z człowiekiem cierpiącym w instytucjach leczniczych i w domach ludzi chorych. W Kościele chory, cierpiący jest „wezwany do uczestnictwa w owym cierpieniu, przez które dokonało się Odkupienie... O ile człowiek staje się uczestnikiem cierpień Chrystusa — w jakimkolwiek miejscu świata i czasie historii — na swój sposób dopełnia tego cierpienia, przez które Chrystus dokonał Odkupienia świata” (Salvifici doloris, 24). Stąd cierpiący „znajduje jakby nową miarę całego swojego życia i powołania”. Na tej drodze posługi spotyka się kapłan z lekarzem, aby wspólnie posługiwać choremu, którego obszar cierpień jest zróżnicowany i wielowymiarowy, tak jak wielowymiarowa jest egzystencja człowieka. Taka wspólna posługa duszpastersko-medyczna ma szczególne znaczenie dla chorego, który zbliża się do kresu ziemskiego bytowania.


Z uznaniem myślę o „Hospicjum”, które podjęło swą służbę w Gdańsku i promieniuje na inne miasta. Zrodziło się ono ze wspólnej troski duszpasterstwa chorych i lekarzy stojących przy łóżku chorego o należne miejsce i warunki, w których znajdują się chorzy u kresu swojego życia. Troska ta wyraża się we wspólnym pochyleniu się i czuwaniu przy chorym w jego domu, w serdecznym i bezinteresownym „darze z siebie samego”. Lecz większym jeszcze darem jest mądrość i dojrzałość, którą otrzymuje się od ciężko chorego: „Wówczas, gdy ciało jest głęboko chore, całkowicie niesprawne, a człowiek jakby niezdolny do życia i do działania — owa wewnętrzna dojrzałość i wielkość duchowa tym bardziej się jeszcze uwydatnia, stanowiąc przejmującą lekcję dla ludzi zdrowych i normalnych” (Salvifici doloris, 26).


Przyjąłem z ogromną wdzięcznością przemówienie jednej z was, tutaj zgromadzonych chorych, w imieniu nie tylko tu obecnych, ale wszystkich chorych i cierpiących w jakikolwiek sposób na ziemi polskiej. Przyjąłem z wielkim przejęciem ten wielki list od chorych, jakby polskie dopełnienie mojego listu do chorych o cierpieniu sprzed kilku lat. Kiedy to mówię, uprzedzam już jakby to przemówienie radiowe, które mam wygłosić do chorych w najbliższą niedzielę w związku ze Mszą św. z kościoła Świętego Krzyża, transmitowaną przez radio.

6. Cierpienie ludzkie zawsze jest tajemnicą. I bardzo trudno człowiekowi samemu przedzierać się przez jego mroki. Na horyzoncie naszej wiary pozostaje ten jeden punkt odniesienia — Krzyż Chrystusa — zenit ludzkiego cierpienia i to cierpienia kogoś najniewinniejszego, Baranka bez skazy.


7. Sprawując Eucharystię, w momencie Komunii św. mówimy: „Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata...”

A z kolei odpowiedź: „Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie...”

Te słowa wyszły z ust setnika. Należą one do całości zaproszenia Zbawiciela do sługi, który „bardzo cierpi... sparaliżowany”. „Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie” (Mt 8, 8).

„...powiedz tylko słowo, a będzie zbawiona dusza moja”.


Dni Kongresu Eucharystycznego w Polsce to czas, kiedy każdy z nas winien odnowić w sobie głęboką świadomość tych słów, wypowiedzianych po raz pierwszy przez rzymskiego setnika.

Drodzy bracia i siostry! Wszyscy chorzy i cierpiący. Jesteście wpisani bardzo głęboko w tę przejmującą tajemnicę wiary: Krzyż — Eucharystia — wieczernik — słowa setnika. Pamiętajcie, że Chrystus „do końca nas umiłował” (por. J 13, 1) przez Krzyż, a miłość ta trwa w Eucharystii.

Pamiętajcie! Niech to będzie waszą mocą w słabości. Wy także jesteście wezwani, aby miłować „do końca”.

I wy, drodzy bracia i siostry, lekarze, pielęgniarki, członkowie służby zdrowia — wy także jesteście wezwani, aby miłować „do końca”.

Rozważcie, co to znaczy! Co to znaczy?


niedziela, 7 marca 2021

"Trzeba, abyście wchodzili na wielkie drogi historii nie tylko tu, w Europie, ale na wszystkich kontynentach i wszędzie stawali się świadkami Chrystusowych błogosławieństw: "Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi" (Mt 5,9)."

 Przemówienie powitanie do uczestników VI Światowych Dni Młodzieży

Częstochowa, 1991-08-14


1. "Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś" (Łk 11,27).

Wraz z wami wszystkimi, którzy zgromadziliście się tutaj z różnych krajów i kontynentów - z wami, młodzi - pozdrawiam Jezusa Chrystusa. Pozdrawiam w Nim Syna Bożego, Słowo Przedwieczne Ojca. Pozdrawiam Syna Maryi tymi samymi słowy, jakimi pozdrowiła Go owa kobieta spośród rzeszy, gdy nauczał. Pozdrawiam Jezusa Chrystusa, błogosławiąc Jego Matkę-Dziewicę, błogosławiąc Jej macierzyństwo. Poprzez to dziewicze macierzyństwo Syn Boży stał się jednym z nas.

Stał się naszym Mistrzem i naszym Bratem, ażeby przez krzyż na Golgocie mógł być naszym Odkupicielem. Ażeby w zmartwychwstaniu objawić moc Ducha Świętego, który "daje życie" (J 6,63). Dzięki tej ożywiającej mocy Boga "zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy" (1 J 3,1).


2. "Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś".

Wypowiadam wraz z wami to pozdrowienie u stóp Jasnej Góry, na progu sanktuarium, które wpisało się głęboko w dzieje jednego narodu, a równocześnie otwiera się szeroko w stronę wszystkich narodów i ludów Europy i całego świata. Wy, młodzi, wiecie już o tym dość dużo. Wielu z was nie jest tutaj po raz pierwszy. Zwłaszcza w ostatnich latach znajdowaliście tutaj drogę na szlakach pieszych pielgrzymek, bardzo często z pielgrzymującymi na Jasną Górę waszymi rówieśnikami z Polski.

Was wszystkich dzisiaj najserdeczniej pozdrawiam. A chciałbym, tak jak owa kobieta z Ewangelii, pozdrowić wasze matki i waszych ojców, wasze rodziny, wasze młodzieżowe wspólnoty, wasze ojczyzny. Pozdrawiam wespół z wami waszych pasterzy, przewodników i animatorów.


3. Od roku 1984 rozpoczęła się w Kościele tradycja Światowego Dnia Młodzieży. Wyruszając z placu św. Piotra w Rzymie pielgrzymujemy wspólnie przez świat. Nasz szlak pielgrzymi zaprowadził nas naprzód ku południowi Ameryki, do Buenos Aires. Po dwóch latach wróciliśmy na wschodni brzeg Atlantyku, przyjmując zaproszenie gościnnego sanktuarium Santiago de Compostela w Hiszpanii. Rozwój wydarzeń na starym kontynencie europejskim sprawia, że dzisiaj, znów po dwóch latach, jesteśmy w Częstochowie na ziemi polskiej.


Trzeba, ażeby to, co przez długie dziesięciolecia było na tym kontynencie rozdzielone przemocą, zbliżyło się do siebie. Ażeby Europa dla dobra całej ludzkiej rodziny szukała na przyszłość jedności, wracając do swych chrześcijańskich korzeni. Te korzenie znajdują się na Zachodzie i na Wschodzie. Od Zachodu (w Composteli) przesunęliśmy się bliżej Wschodu, choć jeszcze jesteśmy w centrum Europy. Chodzi o to, że przyszłość należy do was, do młodych. A chodzi właśnie o tę naszą wspólną przyszłość.


Trzeba, abyście wchodzili na wielkie drogi historii nie tylko tu, w Europie, ale na wszystkich kontynentach i wszędzie stawali się świadkami Chrystusowych błogosławieństw: "Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi" (Mt 5,9).


4. "Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś". Na to pozdrowienie kobiety Chrystus odpowiada. Mówi: "Błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je" (Łk 11,28). Właśnie to jest celem naszego pielgrzymowania. Po to tutaj przybyliśmy, aby w tej wielkiej młodzieżowej rzeszy słuchać słowa Bożego i spełniać je.


"Ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi" (Rz 8,14). Pani Jasnogórska, przyjmij naszą pielgrzymującą rzeszę do tego szczególnego wieczernika - podobnie jak do jerozolimskiego wieczernika, w którym trwałaś na modlitwie wraz z apostołami, zanim zaczął ich "prowadzić Duch Święty" aż po krańce ziemi.

Przyjmij naszą wielojęzyczną rzeszę, jak wówczas - w dzień Pięćdziesiątnicy - przyjęłaś pielgrzymów z różnych narodów i języków, tak i nas przyjmij. Przyjmij i zechciej być z nami. Zechciej prowadzić nas drogą wiary za Chrystusem - tą drogą, na którą Duch Święty Ciebie najpierw wprowadził.


Uproś nam, aby "pałały nasze serca", jak owym uczniom z Emaus, gdy Chrystus będzie do nas przemawiał, gdy będzie nam "otwierał Pisma" (por. Łk 24,32), aby "wielkie sprawy Boże" (por. Dz 2,11) stawały się w nas i przez nas na nowo udziałem pokolenia, które wkracza w trzecie tysiąclecie dziejów.

środa, 3 marca 2021

"Chrześcijanin jest powołany do tego, ażeby dawać świadectwo o Chrystusie, Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym. W ten sposób buduje się Kościół.(...)O Chrystusie w szczególny sposób świadczą święci. Świadczą o Nim wszyscy wyznawcy Chrystusa, którzy nie załamują się w wierze. Nie załamują się nawet wówczas, kiedy grozi im śmierć, nie załamują się wówczas, gdy grozi im - jak to słyszeliśmy dzisiaj - "wyłączenie z synagogi".(...)Ci, którzy pomimo doświadczeń trwają w wierze, którzy świadczą o Chrystusie, którzy są posłuszni Duchowi Prawdy - budują Kościół

 Liturgia Słowa

Żywiec, 1995-05-22


Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Drodzy Bracia i Siostry w Chrystusie - mieszkańcy prastarego Żywca!

1. Wyrażam radość, że dane mi jest dziś spotkać się z wami - tu, w samym centrum waszego historycznego miasta, w pobliżu fary żywieckiej. To spotkanie przypomina mi wiele moich odwiedzin w Żywcu, zarówno tutaj w starej parafii, jak też w Zabłociu i w Sporyszu. Pamięć prowadzi mnie wzdłuż doliny Soły ku północy i ku południowi. Przypominam sobie wszystkie parafie, aż do Ujsół i Zwardonia, które nieraz odwiedzałem. Powinien bym je teraz wymienić po kolei, tak jak rozłożyły się one w dolinie Soły, u stóp Beskidu Żywieckiego. Powinien bym także przypomnieć nazwiska proboszczów i wikariuszy z tych parafii, z których wielu już dzisiaj Pan Bóg odwołał do siebie. Powinien bym wreszcie podziękować za gościnność, której tak wiele doznawałem na ziemi żywieckiej. I wszystko to czynię dzisiaj z całego serca, przemierzając w myśli ten obszar dawnej archidiecezji krakowskiej: z biegiem Soły, poprzez Porąbkę, aż do Kęt i dalej do Oświęcimia.


Na pewno wiele rzeczy uległo tutaj zmianie. Przybyło wielu nowych kapłanów. Weszły do duszpasterstwa nowe zgromadzenia zakonne. Wiele sióstr zakonnych wspomaga waszą katechizację, opiekuje się chorymi, zajmuje się działalnością charytatywną. Wiele się zmieniło - takie jest prawo życia. W imię tego prawa Żywiecczyzna, prastara część Kościoła krakowskiego, sama dzisiaj stanowi wraz z niedalekim Bielskiem ośrodek nowej diecezji, a żywiecka fara jest konkatedrą. Na pierwszego zaś biskupa diecezji bielsko-żywieckiej został powołany syn tej ziemi, rodem z niedalekich Gilowic. Przy dzisiejszym spotkaniu życzę jemu i wam wszystkim, ażeby ta nowa wspólnota diecezjalna rozwijała się, czerpiąc ze wszystkich zasobów mocy duchowych, które tutaj nagromadziły się przez stulecia.


2. Spotykamy się w poniedziałek po VI Niedzieli Wielkanocnej. Jest to pierwszy z owych trzech dni, które poprzedzają Wniebowstąpienie Pańskie. Przyjęło się nazywać je "dniami krzyżowymi". Mają one charakter wielkanocny, a równocześnie pokutny. Z kościołów wyruszają procesje, które ze śpiewem Litanii do Wszystkich Świętych udają się do kaplic pośród pól, ażeby w tym okresie wiosennym prosić Boga o dobre urodzaje. Wszystkie te formy ludowej pobożności chrześcijańskiej mają swoje głębokie uzasadnienie. Ażeby je zrozumieć, trzeba wmyśleć się w czytania liturgiczne każdego z tych dni i całego tego okresu.


W Ewangelii dzisiejszej Chrystus mówi o Duchu Świętym jako o Pocieszycielu. Oto Jego słowa: "Gdy jednak przyjdzie Pocieszyciel, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi, On będzie świadczył o Mnie. Ale wy też świadczycie, bo jesteście ze Mną od początku" (J 15,26-27). Chrześcijanin jest powołany do tego, ażeby dawać świadectwo o Chrystusie, Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym. W ten sposób buduje się Kościół. Buduje się poprzez świadectwo apostołów, a także wszystkich chrześcijan - mężczyzn i kobiet, jak o tym mówią Dzieje Apostolskie w dzisiejszej liturgii. Kościół w dalszym ciągu pisze "dzieje apostolskie", wpisując je w historię ludzi, rodzin, krajów i narodów. I tak te "dzieje apostolskie" zostały też wpisane w historię naszego polskiego narodu.


O Chrystusie w szczególny sposób świadczą święci. Świadczą o Nim wszyscy wyznawcy Chrystusa, którzy nie załamują się w wierze. Nie załamują się nawet wówczas, kiedy grozi im śmierć, nie załamują się wówczas, gdy grozi im - jak to słyszeliśmy dzisiaj - "wyłączenie z synagogi". Dzisiaj trzeba to wyrażenie rozumieć w znaczeniu szerszym, jako wszelkie formy dyskryminacji i szykan oraz spychania ludzi wierzących poza margines życia społecznego. Pamiętamy, jak często doświadczaliśmy tego w przeszłości! Muszą więc budzić niepokój również dzisiaj dające się zauważyć w naszej Ojczyźnie tendencje zmierzające do laicyzacji - programowej laicyzacji społeczeństwa, ataki na Kościół, ośmieszanie wartości chrześcijańskich, które były przecież u podstaw tysiącletnich dziejów narodu.


Ci, którzy pomimo doświadczeń trwają w wierze, którzy świadczą o Chrystusie, którzy są posłuszni Duchowi Prawdy - budują Kościół. Budują go zwłaszcza święci. Czyż można tu nie wspomnieć św. Jana z niedalekich Kęt, profesora Wszechnicy Jagiellońskiej w Krakowie? Czyż można tu nie wspomnieć św. Maksymiliana Kolbego, męczennika obozu oświęcimskiego? Z kolei zaś, czy można w tym wielkim historycznym kontekście nie wspomnieć św. Zdzisławy z pobratymczego narodu czeskiego, a w szczególności św. Jana Sarkandra, który pochodził ze Śląska Cieszyńskiego, leżącego dzisiaj na terenie waszej diecezji?

Dziękujemy Bogu za świętych, którzy pomagają nam nie załamywać się i trwać w wierze! W nich działa Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi. Za ich pośrednictwem moc tego Ducha Prawdy, Ducha Pocieszyciela udziela się każdemu z nas - jeżeli staramy się żyć w duchu przymierza zawartego z Bogiem na chrzcie świętym.


"Ciesz się, Królowo Anielska,

wesel się, Pani niebieska!

Wszyscy Ci dziś winszujemy,

z weselem wyśpiewujemy: Alleluja!

Że Syn Twój już zmartwychwstały,

w niebiosa wszedł do swej chwały;

któregoś Ty godna była,

żeś Go na ręku nosiła: Alleluja!

Ciesz się i wesel się w niebie,

proś Go za nami w potrzebie,

byśmy się też tam dostali

i na wiek wieków śpiewali: Alleluja!"


3. Kończąc na ziemi żywieckiej to moje trzydniowe pielgrzymowanie na kanonizację św. Zdzisławy i św. Jana Sarkandra, pragnę wyśpiewać wielkanocną radość słowami tej maryjnej antyfony. Słowa te rozbrzmiewają na żywieckiej i na całej polskiej ziemi: w świątyniach parafialnych, a w szczególności w sanktuariach maryjnych, a nawet przy kaplicach przydrożnych, gdzie w miesiącu maju wierni gromadzą się na śpiewanie Litanii Loretańskiej.

Udaję się w duchu do wszystkich sanktuariów maryjnych ziemi żywieckiej - przede wszystkim zaś do niedalekiego Rychwałdu, gdzie dane mi było kiedyś z kardynałem Stefanem Wyszyńskim koronować cudowny obraz Bogarodzicy. Śpiewam tę wielkanocną antyfonę razem z ziemią żywiecką, razem z doliną Soły, razem z tymi górami Beskidu Żywieckiego i Śląskiego, które wielokrotnie przewędrowałem o różnych porach roku, znajdując w nich radość i wytchnienie.


Śpiewam tę wielkanocną antyfonę i modlę się razem z wami za naszą Ojczyznę i za wszystkich rodaków: o umiłowanie daru życia, o szczerą troskę o dobro wspólne, o wytrwałe budowanie Polski na fundamencie sprawiedliwości, solidarności i miłości społecznej. Modlę się, aby duch dialogu i współpracy przeważył nad duchem walki i konfrontacji. Modlę się o poszanowanie godności każdego człowieka, o kulturę wzajemnego współżycia. Modlę się za polskie rodziny nękane problemem bezrobocia i ubóstwa. Dla wszystkich utrudzonych i zniechęconych proszę o odnowioną nadzieję!


Kościół w ciągu tych dni, które dzielą uroczystość Wniebowstąpienia od Pięćdziesiątnicy, czyli Zielonych Świąt, odmawia corocznie najstarszą nowennę, która pochodzi jeszcze od samych apostołów - dziewięć dni żarliwej modlitwy o przyjście Ducha Świętego i o Jego siedmiorakie dary. Życzę wam, ażeby ta nowenna pomogła w ożywieniu i pogłębieniu naszej wiary, nadziei i miłości; ażebyście przy końcu naszego trudnego stulecia, a także na progu Wielkiego Jubileuszu Roku 2000, dawali świadectwo o Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym, który zesłał nam od Ojca Ducha Świętego.

"Królowo niebieska, wesel się, Maryjo! Chrystus, któregoś nosiła - Ducha zesłał: Alleluja! Módl się za nami, Alleluja!"


To jest moje przesłanie do Żywca i ziemi żywieckiej. Jest jeszcze bardzo wiele myśli i uczuć, które się rodzą, kiedy widzę was tu zgromadzonych, kiedy patrzę na Żywiec, kiedy odwiedzam farę, kiedy patrzę na te góry, tak bardzo mi bliskie. Ale to wszystko już jakoś zostało powiedziane. I dlatego na tym kończę, ofiarowując wszystkim wam, drodzy bracia i siostry, serdeczne błogosławieństwo papieskie. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Módlmy się wspólnie, tak jak nas nauczył nasz Zbawiciel, Jezus Chrystus

wtorek, 2 marca 2021

"Dzisiaj nowy błogosławiony wzywa i nas, byśmy skierowali wzrok ku Maryi — Matce Łaski Bożej i od Niej czerpali siłę, która pozwoli nam iść za Chrystusem w każdych okolicznościach."

 Rozważania przed modlitwą Anioł Pański

Brescia, 1998-09-20


1. Józef Tovini, świecki chrześcijanin, którego z radością ogłosiłem dziś błogosławionym, staje przed nami i przemawia do nas przykładem swego życia, poświęconego bez reszty obronie i umacnianiu wartości moralnych oraz duchowych, niezbędnych dla odnowy społeczeństwa. Nowy błogosławiony umiał łączyć powołanie małżonka i ojca rodziny z udziałem w licznych dziełach katolickich.


W trudnych zmaganiach, jakie musiał podejmować, aby dochować wierności Ewangelii w niełatwej sytuacji politycznej i społecznej swojej epoki, wzywał wstawiennictwa Maryi, którą nauczył się czcić już w dzieciństwie. Jej macierzyńskiemu Sercu powierzał problemy wychowawców, robotników, młodzieży; Ona była dla niego natchnieniem w wypełnianiu obowiązków ojca; w Niej zawsze pokładał ufność w chorobie i w licznych doświadczeniach.

Dzisiaj nowy błogosławiony wzywa i nas, byśmy skierowali wzrok ku Maryi — Matce Łaski Bożej i od Niej czerpali siłę, która pozwoli nam iść za Chrystusem w każdych okolicznościach.


2. Pobożność maryjna, wyróżniająca środowisko chrześcijańskiej inteligencji ziemi bresciańskiej, wpłynęła także na życie sługi Bożego Pawła VI. Zamykając dziś obchody stulecia jego urodzin, wspominam z wielkim wzruszeniem tego mojego czcigodnego poprzednika i pragnę podkreślić, że już od najmłodszych lat nauczył się on zawierzać siebie Maryi, nawiedzając pobliskie sanktuarium Matki Bożej Łaskawej, położone w sąsiedztwie rodzinnego domu. W tym właśnie sanktuarium odprawił on pierwszą Mszę św., tam też powracał, kiedy tylko mógł, aby wraz z Matką Chrystusa śpiewać dziękczynny Magnificat za bezcenny dar kapłaństwa. Jak sam wyznał, jego powołanie dojrzewało w tym właśnie klimacie żarliwej pobożności maryjnej.

Ta miłość do Maryi stała się jeszcze głębsza i bardziej widoczna w czasie jego pontyfikatu, co znalazło wyraz w licznych dokumentach i przemówieniach.


Niech świadectwo papieża Pawła VI i Józefa Toviniego będzie dla nas zachętą, byśmy umieli zawsze ufać Najświętszej Pannie i znajdować w Niej niezawodną drogę wiodącą do Chrystusa — jedynego kamienia węgielnego, na którym możemy zbudować upragnioną cywilizację miłości.