poniedziałek, 9 maja 2022

4.V. Dlaczego Matkę nazywamy Królową? /2/

 

"Rozważania majowe 1963" Bp. Karol Wojtyła 


         Mówiliśmy wczoraj - w dniu Maryi Królowej Polski - o tym , w jaki sposób Matkę Bożą zaczęliśmy uważać za Królową i nazywać "Królową". Dzisiaj Rozważanie to poprowadzimy jeszcze nieco dalej. Stała się nam Matka Królową wówczas, gdy czuliśmy , że bardzo potrzebujemy Jej władzy, Jej kierunku i wpływu wychowawczego. Czuliśmy, że coś się psuje w duszy polskiej, że grozi nam jakiś wewnętrzny upadek ducha, w ślad za którym może przyjść upadek narodu. Przecież to już na wiele lat przed tym smutnum "potopem" szwedzkim ks. Piotr Skarga napiętnował w kazaniach sejmowych nasze grzechy narodowe i groził bardzo wielką karą :..."niezgoda przywiedzie na was niewolę" - takie były słowa tego wielkiego kaznodzieji.

          Kiedy więc zwróciliśmy się do Maryi-Matki Chrystusa i zaczęliśmy Ją nazywać naszą Królową, to w tym zwrocie zawierał się jakby pierwszy i zasadniczy krok zmierzający do naprawy duszy polskiej i całego życia polskiego. Różni ludzie mogą się na te sprawy zapatrywać w różny sposób, mogą też w różny sposób tłumaczyć wielkie fakty i procesy dziejowe, które na całe stulecia zdecydowały o biegu naszej historii. Pomimo wszystko nie sposób zaprzeczyć, że zawsze była w naszym narodzie ogromna większość wierzących katolików - i ci na te wszystkie sprawy patrzyli po katolicku. Spojrzenie zaś katolickie, oparte przede wszystkim na Ewangelii, ale i na zdrowym rozumie, polega na tym, że drogę do odnowy narodu widzi się w naprawie dusz ludzkich. Jeżeli zaś droga do odnowy narodu naszego miała leżeć w wychowaniu dusz polskich, przeto słusznie czynili ci, którzy chcieli te dusze oddać pod szczególne kierownictwo i władanie Matki Chrystusa. Czyż może być ktoś , kto większe budzi pod tym względem zaufanie niż Ta, której Bóg-Ojciec powierzył swego Syna, a Syn z kolei dusze wszystkich ludzi?

          Ale z tym zwróceniem się do Maryi z tytułem królewskim tkwiło jeszcze i co innego. Było w nim zawarte jakieś wielkie pragnienie by uczynić życie nasze, osobiste i społeczne, dobrym, szlachetnym, sprawiedliwym - by je dostosować do ducha Ewangelii. Inaczej trudno zrozumieć jak moglibyśmy nazywać Maryję naszą Królową. Gdyby stały nam przed oczyma tylko nasze wady i grzechy, owo pragnienie by włożyć na Jej głowę naszą koronę nie byłoby w pełni uzasadnione. Kiedy dziecko zwraca się do matki ze słowami "ty moja królowo", to musi się w tym zawierać jakieś uniesienie, jakieś rzetelne pragnienie, by odpowiedzieć życzeniom tej matki i podejmować się stale tego, czego ona od nas chce. A wiadomo, czego chce od nas Matka Chrystusowa. Wyrazem Jej woli są słowa, które zaisał św. Jan Ewangelista: "uczycie cokolwiek wam powie" /J2,5/. Powie - kto, oczywiście, że Chrystus sam.

          Tak więc pragnienie, owszem szczera wola uczynienia naszego życia gruntownie chrześcijańskim, oparcia go na Ewangelii, zawsze spotykała się i spotyka u stóp Maryi naszej Matki, z świadomością naszych wad i przewinień. I dlatego nazywając ją Królową Polski, my tym tytułem nie tyle ją koronujemy, ile z pokolenia na pokolenie błagamy pokornie, aby raczyła być z nami na stale w taki sposób jak matka z dziećmi i królowa ze swymi poddanymi.

          I teraz - w bliskości Tysiąclecia naszego Chrztu czynimy to tym goręcej. Całe wielkie, dziewięcioletnie nabożeństwo narodu, nazwane Wielką Nowenną, w którym uczestniczą wszyscy wierzący jego członkowie, posiada ten właśnie charakter. I gdy się z roku na rok przygotowujemy do podjęcia nowej pracy wyrażonej hasłem danego roku Wielkiej Nowenny, to przez to równocześnie i na nowo prosimy Matkę Bożą, aby raczyła nadal być naszą Matką, by kierowała duszami polskimi, wychowując je w duchu Chrystusa - i aby będąc Matką nie odmawiała nam noszenia tej korony, dzięki której możemy do Niej mówić "Królowo Polski"

piątek, 6 maja 2022

3.V. Dlaczego Matkę nazywamy Królową? /1/

 


 "Rozważania majowe 1963" Bp. Karol Wojtyła 



            W dniu dzisiejszym czcimy Maryję jako Królowę Polski. Słowo "Królowa" wyraża pod pewnym względem mniej niż słowo "matka", /nad którym zastanawialiśmy się wczoraj/. Matką jest niewiasta, która rodzi, która daje życie i w szczególny przy tym sposób daje siebie samą. Królową natomiast jest ta, która rządzi i rozkazuje - lub przynajmniej posiada jakiś udział we władzy króla. Matka - oczywiście nie ma takiej władzy jak królowa, /i o tyle słowo "matka wyraża mniej niż słowo "królowa"/.Ale matka jest nam bliższa, bo związana z nami najściślej duszą, ciałem i sercem. Królowa słusznie wydaje się dalsza - oznacza kogoś, kto stoi ponad nami, podczas gdy matka jest przy nas i w nas.

          W jaki sposób mogło dojść do tego, że zaczęliśmy Matkę Bożą nazywać naszą Królową? Przyjrzyjmy się naprzód takiemu drobiazgowi, który nieraz w życiu ma miejsce: oto dziecko, córkalub syn, chcąc wyrazić swej matce całkowite, z serca płynące poddanie oraz bezgraniczne zaufanie dla jej poleceń a nade wszystko dla jej miłości, mówi do niej czasem w chwili uniesienia "ty, moja królowo". Zdarza się to nieraz w życiu kochających dzieci w stosunku do kochanych i kochających matek. Dzieci są wszakże z natury samej poddanymi swoich rodziców, choć to, co ich bardziej od poddaństwa z rodzicami łączy, to z pewnością miłość. I właśnie w uniesieniu miłości dziecko czasem nazywa swą matkę "królową".

          W jakim momencie zaczęliśmy nazywać Maryję naszą Królową. Wiemy, że stało się to zwłaszcza od czasów Króla Jana Kazimierza i od chwili obrony Jasnej Góry. Chwila ta była gruntownie przygotowana przez długi czas, przez przeciąg wielu stuleci od przyjęcia chrześcijaństwa.W ciągu tych stuleci poznawaliśmy i poznaliśmy Maryję jako Matkę Syna Bożego i wraz ze wszystkimi, którzy w Chrystusie czuli się dziećmi Boga, patrzyliśmy na Nią jako na Matkę naszą. Czy można ją było nazywać Matką narodu? No tak - skoro w tym narodzie tak wielu ludzi, prawie wszyscy uwierzyli w Syna Bożego, a On dał im wraz z wiarą tę moc "aby się stali Synami Bożymi"/J1,12/ na podobieństwo Jego - wówczas przez to samo Matka Syna Bożego, stając się z pokolenia na pokolenie matką tylu dusz wierzących Polaków, stawała się pośrednio Matką narodu. Czyż to zresztą może kogoś dziwić, skoro w planach Bożych Maryja ma stawć się matką całej ludzkości - Jej macierzyństwo ma zakorzeniać sie w duszach wszystkich ludzi, a w szczególności tych, którzy przez wiarę w Jej Syna świadomie Ją przyjmą za Matkę.

          Otóżznamienna rzecz, iż Maryję zaczeliśmy nazywać Królową - po pierwsze wówczas, gdy już było w nas dość głęboko zakorzenione przez wiarę jej macierzyństwo, a po drugie - gdy nam bardzo stała się potrzebna Jej władza, władza Jej serca. Rzecz znamienna: nazwa " Królowa" nie wypłynęła z uniesienia samej tylko czci miłującej, ale także z głębokiej potrzeby kierownictwa. Wiemy dobrze, iż matka nie tylko rodzi, ale także rządzi i wychowuje W tej pierwszej roli jest tylko matką, w tej drugiej każda matka ma w sobie coś z królowej - tym bardziej jeśli to matka nie jednego czy kilkorga tylko dzieci, ale całego wielkiego społeczeństwa, całego narodu.

          Jednakże tytuł "Królowa" odniesiony przez nas do Maryi może zostać bez pokrycia, jeżeli go nie podbudujemy mocno Jej macierzyństwem w naszych duszach. Mówiąc do matki "królowo", chcemy przez to tlko jeszcze pełniej, jeszcze mocniej i jeszcze skuteczniej powiedzieć "matko!" Mówiąc do Maryi "Królowo Polski", chcemy przez to jeszcze pełniej, mocniej i skuteczniej powiedzieć "Matko dusz polskich", "Matko dusz ludzkich w Polsce", "Matko Syna Bożego, która stając się z odwiecznego zamiaru Boga Matką wszystkich dusz, stawałaś się przez całe Tysiąclecie Matką tylu dusz polskich" - i chcemy to wszystko powiedzieć ze szczególnym akcentem, przyznając Maryi najwyższe prawo /najwyższe, więc królewskie/ do kierowania nami, do wychowywania nas i każdego z osobna i wszystkich razem.

          Wierzymy bowiem, że Ona jako Matka Boga, który wszystkim i wszystkimi rządzi, ma największy udział w jego władzy. Ale wierzymy też, że jako Matka Odkupiciela naszego główny sens swego królowania znajduje w tym, aby być Matką dusz naszych.

poniedziałek, 2 maja 2022

2.V. Co zawiera się w słowie "matka"?


 "Rozważania majowe 1963" Bp. Karol Wojtyła 


           To, co najpełniej określa Maryję, to słowo 'matka". Jest to słowo zaczerpnięte ze słownika całej ludzkości - i dlatego każdemu człowiekowi bliskie, dla każdego zrozumiałe. Żaden człowiek, nie może przyjść na świat bez ojca i matki. Rola matki różni się od roli ojca przez to, że wniej kształtuje się nowy człowiek, żyje przez 9 miesięcy z jej organizmu, oddycha jej powietrzem oraz żywi siętym pokarmem, którego mu dostarcza jej krew. Wspaniały jest ten faktoczynania się i rodzenia: jeden i drugi dopełnia się w matce i przez matkę.

         Fakt ten jest najściślej związany z naturą. Pan Bóg jako Stwórca dał niektórym ze swych stworzeń życie. Nasza ziemia jest pełna różnorodnego życia. Obserwujemy na niej życie roślinne, zwierzęce i ludzkie. To życie wciąż się odnawia w różnych gatunkach. Życie ludzkie odnawia się dzięki zdolności rodzenia, w którą Stwórca wyposażył ludzi. Ojcostwo i macierzyństwo w naturze ludzkiej jest dziełem Boga - Stwórcy. Cała zaś ludzkość, która żyje i wciąż się odradza dzięki ojcom i matkom na globie ziemskim, przez to samo wciąż głosi chwałę Stwórcy życia.

         Jednakże Stwórca jest równocześnie sam Ojcem. Zanim stworzył świat, już odwiecznie był Ojcem, odwiecznie bowiem rodzi swego Syna, którego Boskie imię poznajemy w Ewangelii św. Jana. To imię Boga - Syna - to "Słowo" / "Na początku było Słowo , a Słowo było u Boga i Bogiem było słowo..."J1,1/. Wiemy również z Ewangelii, która przekazuje nam myśl, plany i zamiary Boże, że Bóg, który jest Ojcem swego przedwiecznego Syna, pragnie tym swoim ojcostwem objąć wszystkich ludzi. Dlatego właśnie Syn Boży staje się człowiekiem i jako człowiek ma nowe imię. Jest to imie "Jezus".

         Tak więc Bóg, który jako Stwórca jest nieustającym żródłem istnienia i życia wszystkich ludzi, pragnie ich jeszcze ponadto jako Ojciec urodzić na podobieństwo swego jednorodzonego Syna. O tym pragnieniu Boga dowiadujemy się z Objawienia i wyczytujemy z Ewangelii, w której Pan Bóg mówi nam o sobie i swoich zamiarach względem nas. Dlatego też słusznie nazwano te zamiary "dobrą nowiną"/to bowiem znaczy po polsku grecki wyraz "ewangelia"/, gdyż stawiają one przed ludzkością całą najwyższe dobro, jakie tylko może pojąć i jakiego może dostąpić rozumne stworzenie. Cóż może być wyższego dla wszystkich ludzi narodzonych z ojców i z matek jak narodzić się na nowo, mając za Ojca samego Stwórcę?

         Cały ten Boży odwieczny plan zaczyna się spełniać z tą chwilą, kiedy Maryja-dziewica - córka Joachima i Anny, niepokalanie poczęta i całkowicie oddana Bogu od dzieciństwa - naprzód poczyna w swym łonie, a później wydaje na świat Syna Bożego. Poczęcie miało miejsce w Nazarecie w chwili zwiastowania, narodzenie nastąpiło w Betlejem, w ziemi judzkiej.

         Cały odwieczny plan Boga naszego Stwórcy jest na wskroś ojcowski. Od chwili zwiastowania, a później od narodzin w Betlejem wiadomo, że w ów Boży ojcowski plan weszła Matka. Maryja jako Matka Jezusa Chrystusa należy najściślej do planu Bożego względem całej ludzkości i każdego człowieka. Należy do planu i należy do jego realizacji.

         Gdyby Pan Bóg pozostał dla nas tylko Stwórcą a nie zechciał być Ojcem - bylibyśmy wszyscy tylko stworzeniami i sługami Boga, a nie dziećmi.Cała ludzkość byłabywówczas tylko gatunkiem istot żyjących, najwspanialszym gatunkiem na ziemi. Skoro Bogu spodobało się zbliżyć do tego gatunku przez swoje ojcostwo, ludzkość stała się poniekąd rodziną Bożą. Ponieważ jednak w każdej rodzinie na ziemi znajduje się matka, przeto oczy ludzi, którzy uwierzyli dzięki Chrystusowi i Ewangelii w ojcostwo Boże, słusznie oglądają się za nią. I słusznie widzą ją w Maryji Matce Jezusa Chrystusa.

niedziela, 1 maja 2022

1.V. Św. Józef: praca i oddanie Maryi


"Rozważania majowe 1963" Bp. Karol Wojtyła 


        Dzień dzisiejszy - pierwszy dzień miesiąca maja - wprowadza nas w życie Maryi Matki Bożej, poprzez św. Józefa, Jej Oblubieńca. Uroczystość tego Świętego, któremu Ojciec Przedwieczny zlecił szczególną misję opiekuńczą w stosunku do Swego Syna, obchodzimy dwukrotnie: w dniu 19 marca oraz dzisiaj, w dniu 1 maja. Św. Józef jak wiadomo zastępował Synowi Bożemu na ziemi Ojca, był Jego Opiekunem, utrzymywał Go z pracy swych rąk. I właśnie dlatego czcimy w dniu dzisiejszym pracę św. Józefa, której Syn Boży zawdzięczał utrzymanie. Później zaś, w miarę jak dorastał i przybywało Mu sił fizycznych, stał się w tej pracy pomocnikiem swego Opiekuna - którego tu na ziemi miał sobie za przybranego ojca. 

        Aby mógł być opiekunem i ojcem przybranym Syna Bożego, dozwolił Ojciec Przedwieczny św. Józefowi stać się oblubieńcem Maryi - dziewiczej Matki Jezusa. I Ona również, uboga towarzyszka życia Cieśli z Nazaretu, utrzymywała przy życiu Siebie i Dziecko, dzięki pracy fizycznej świętego Józefa. Przyjmowała Jego miłość i opiekuńczą troskliwość sercem wdzięcznym i najczystszymi zarazem - i odwzajemniała Mu się miłością, która całkowicie płynęła z Boga i do Boga ich obydwoje wciąż przybliżała. Żyli zresztą - jak nikt inny na świecie - w największej bliskości tego Boga, który stał się Człowiekiem pod Ich ch dachem i pod Ich troskliwym, rodzicielskim okiem.

        Jezus nie był dzieckiem Józefa, a przecież doznawał od  Niego pieczy zaiste ojcowskiej. I Maryja też tylko w znaczeniu prawnym była żoną Józefa, a przecież doznawała od Niego miłości w pełni oblubieńczej. Święty Józef poznał tajemnicę Jej życia - tajemnicę wybrania na dziewiczą Matkę Boga - i przyjął tę tajemnicę z największą czcią. Otaczał też aż do ostatnich dni swojego życia Dziewicę-Matkę i Jej Syna taką miłością do jakiej zdolny jest tylko mąż sprawiedliwy i czysty dziewiczy mężczyzna.

        I takim to wejściem wprowadza nas Kościół w pierwszym dniu maja w życie Maryi Matki Bożej. Pokazuje nam Ją w miejscu spotkania dwóch wielkich miłości, które w Niej stanowią doskonałą jedność. Z jednej strony jest to miłość Boga - Ojca Przedwiecznego, który Jej daje swoje Słowo - Przedwiecznego Syna za dziecko. Ojciec Przedwieczny przyjmuje owo dziewicze oddanie Maryi w Nazaret i zawierza Jej swego Syna wówczas, gdy dokonała się pełnia czasu i Syn miał się stać człowiekiem, aby odkupić wszystkich ludzi. Ojciec Przedwieczny, kierując się miłością do Maryi - swego wybranego stworzenia, sprawia, że staje się Ona matką będąc zawsze dziewicą. Staje się Matką w Duchu Świętym, gdyż Jej dziewicze poczęcie było szczególnym i wyjątkowym dziełem świętości. Staje się przeto Matka Syna Bożego jako Oblubienica Ducha Świętego.

        Z drugiej strony widzimy Maryję w dniu dzisiejszym jako oblubienicę - jako przedmiot szczególnego umiłowania - prostego człowieka, cieśli z Nazaret, Józefa. Człowiek ten, świadom Jej nadprzyrodzonego wybrania i powołania, świadom Jej wyjątkowej piękności duchowej, Jej świętości, oddaje Maryi całkowicie i bez reszty siebie, swoje życie i swoją pracę. Praca św. Józefa, którą w dniu dzisiejszym Kościół otacza szczególniejszą czcią, była w całości zewnętrznym wyrazem wewnętrznego oddania.

        Św. Józef, żyjąc na co dzień w bezpośredniej bliskości Maryi, był pierwszym z tych, którzy całkowicie Jej się oddali, zawierzając Jej bez reszty siebie i wszystko co było Jego własnością. Poprzez takie zaś oddanie i zawierzenie znalazł św. Józef w Maryi wszystko, bo znalazł Boga. Ona tego Boga miała jako swego Syna - i mogła Go dać swemu ziemskiemu Oblubieńcowi. Św. Józef zaś oświecony nadprzyrodzonym światłem wiary poznał Syna Bożego już w łonie Maryi wraz z tajemnicą Jej dziewictwa. A potem przyjmował Go w Betlejem, w Egipcie, w Nazarecie - zawsze z rąk Maryi, której Go zawdzięczał. Życie św. Józefa wypełnione było Bogiem przez Maryję i dzięki Niej. Praca św. Józefa była w wyniku tego codziennym hymnem uwielbienia dla Syna Bożego.

        Dobrze, iż na progu miesiąca maja możemy się zetknąć z tą prawdą, ona bowiem ma nas poprowadzić przez cały ten miesiąc.