piątek, 30 kwietnia 2021

"Jesteśmy powołani, aby wspólnie dążyć do zwycięstwa sprawiedliwości, nieść pomoc potrzebującym i z oddaniem służyć cierpiącym, pomni na słowa św. Pawła: «Bo królestwo Boże — to nie sprawa tego, co się je i pije, ale to sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym» (Rz 14, 17)."

 Wspólna deklaracja papieża Jana Pawła II i arcybiskupa Aten i całej Grecji Christodoulosa

Ateny, 2001-05-04


My, Papież Jan Paweł II, Biskup Rzymu, i Christodoulos, Arcybiskup Aten i całej Grecji, stojąc przed bemą [podium] Areopagu, z której św. Paweł, wielki Apostoł Narodów, «z powołania apostoł, przeznaczony do głoszenia Ewangelii Bożej» (Rz 1, 1), głosił ateńczykom jedynego prawdziwego Boga — Ojca, Syna i Ducha Świętego, i wzywał ich do wiary i pokuty, oświadczamy, co następuje:


1. Dziękujemy Bogu za to, że spotkaliśmy się i rozmawialiśmy ze sobą tutaj, w sławnym mieście Ateny, Prymasowskiej Stolicy Apostolskiego Kościoła Prawosławnego Grecji.


2. Jednym głosem i jednym sercem powtarzamy słowa Apostoła Narodów: «upominam was, bracia, w imię Pana naszego, Jezusa Chrystusa, abyście żyli w zgodzie, i by nie było wśród was rozłamów; abyście byli jednego ducha i jednej myśli» (1 Kor 1, 10). Modlimy się, aby cały chrześcijański świat posłuchał tego wezwania, tak aby pokój mógł nadejść dla «tych, (...) co na każdym miejscu wzywają imienia Pana naszego, Jezusa Chrystusa» (1 Kor 1, 2). Potępiamy szerzenie w imię religii wszelkich form przemocy, prozelityzmu i fanatyzmu. Żywimy zwłaszcza przekonanie, że uczciwość, roztropność i znajomość rzeczy winny charakteryzować wszystkie formy kontaktów między chrześcijanami.


3. Zauważamy, że rozwojowi społecznemu i naukowemu człowieka nie towarzyszy głębsza refleksja nad znaczeniem i wartością życia, które na każdym etapie jest darem Bożym, ani też należyte uznanie wyjątkowej godności człowieka jako istoty stworzonej na obraz i podobieństwo Stwórcy. Co więcej, rozwój gospodarczy i techniczny nie jest w równej mierze udziałem całej ludzkości, ale jedynie jej niewielkiej części. Ponadto polepszenie warunków życia nie idzie w parze z otwarciem ludzkich serc na bliźnich, którzy cierpią głód i nagość. Jesteśmy powołani, aby wspólnie dążyć do zwycięstwa sprawiedliwości, nieść pomoc potrzebującym i z oddaniem służyć cierpiącym, pomni na słowa św. Pawła: «Bo królestwo Boże — to nie sprawa tego, co się je i pije, ale to sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym» (Rz 14, 17).


4. Z bólem obserwujemy, że wojny, masakry, tortury i męczeństwo to straszliwa codzienna rzeczywistość milionów naszych braci. Postanawiamy usilnie zabiegać o zwycięstwo pokoju na całym świecie, o poszanowanie życia i ludzkiej godności, o solidarność z wszystkimi potrzebującymi. Z radością łączymy nasz głos z licznymi głosami na całym świecie, które wyrażają nadzieję, że podczas Igrzysk Olimpijskich, jakie mają się odbyć w Grecji w 2004 r., odżyje starożytna tradycja rozejmu olimpijskiego, wedle której należy przerwać wszelkie wojny oraz położyć kres terroryzmowi i przemocy.

5. Z uwagą i niepokojem śledzimy proces określany mianem globalizacji. Mamy nadzieję, że wyda ona dobre owoce. Chcemy jednak podkreślić, że jej owoce będą szkodliwe, jeśli to, co można by nazwać «globalizacją braterstwa» w Chrystusie nie stanie się rzeczywistością w pełni autentyczną i skuteczną.


6. Cieszymy się z sukcesów i postępów Unii Europejskiej. Zjednoczenie europejskiego świata w ramach jednej struktury politycznej, w której poszczególne narody nie tracą swej świadomości narodowej, tradycji i tożsamości, było celem jej pionierów. Jednakże pojawiająca się dziś tendencja do przekształcania niektórych krajów Europy w państwa świeckie, pozbawione wszelkich odniesień do religii, to przejaw regresu i odrzucenia ich duchowego dziedzictwa. Jesteśmy wezwani do wzmożenia wysiłków, aby zjednoczenie Europy mogło się dokonać. Uczynimy wszystko, co w naszej mocy, ażeby chrześcijańskie korzenie Europy i jej chrześcijańska dusza zachowały się nienaruszone.

Wydając to wspólne oświadczenie, my, Papież Jan Paweł II, Biskup Rzymu, i Christodoulos, Arcybiskup Aten i całej Grecji, wypowiadamy życzenie, aby «drogę naszą utorował sam Bóg, Ojciec nasz, i Pan nasz Jezus! Pan niech pomnoży liczbę naszą i niech spotęguje naszą wzajemną miłość do siebie nawzajem i do wszystkich ludzi; niech serca nasze utwierdzone zostaną jako nienaganne w świętości wobec Boga, Ojca naszego, na przyjście Pana naszego Jezusa wraz ze wszystkimi Jego świętymi» (por. 1 Tes 3, 11-13). Amen.

Ateny, na Areopagu, 4 maja 2001 r.

wtorek, 27 kwietnia 2021

"Bł. Tomasz Maria rozumiał bowiem, że wiara jest przede wszystkim darem, łaską. Nikt nie może jej zdobyć ani na nią zasłużyć własnymi siłami. Można o nią jedynie prosić, wymodlić ją sobie z Wysoka."

 Homilia podczas Mszy św. beatyfikacyjnej

Watykan, 2001-10-07


1. «Sprawiedliwy żyć będzie dzięki swej wierności» (Ha 2, 4): te słowa, pełne ufności i nadziei, skierował prorok Habakuk do ludu Izraela w szczególnie bolesnym okresie jego dziejów. Apostoł Paweł odczytał na nowo te same słowa w świetle tajemnicy Chrystusa, aby wyrazić nimi uniwersalną zasadę: przez wiarę człowiek otwiera się na przyjęcie zbawienia, które ofiarowuje mu Bóg.


Dzisiaj możemy z radością kontemplować tę wielką tajemnicę zbawienia urzeczywistnioną w nowych błogosławionych. To oni są sprawiedliwymi, którzy dzięki swej wierności żyją na wieki u Boga: Ignacy Maloyan, biskup i męczennik; Mikołaj Gross, ojciec rodziny i męczennik; Alfons Maria Fusco, kapłan; Tomasz Maria Fusco, kapłan; Emilia Tavernier Gamelin, zakonnica; Eugenia Picco, dziewica; Maria Eutymia Üffing, dziewica.

Ci nasi wspaniali bracia i siostry, wyniesieni dzisiaj do chwały ołtarzy, swoją niezłomną wiarę w Chrystusa potrafili przekształcić w niezwykłe doświadczenie miłości Boga i służby bliźniemu.


2. Bł. Ignacy Maloyan, który poniósł śmierć męczeńską w wieku 46 lat, przypomina nam o duchowej walce, jaką toczy każdy chrześcijanin, gdy jego wiara narażona jest na ataki zła. Eucharystia była dla niego źródłem, z którego dzień po dniu czerpał niezbędną siłę, aby ofiarnie i z pasją pełnić swą kapłańską posługę, oddając się kaznodziejstwu, sprawowaniu sakramentów i służbie ubogim. Przez całe życie urzeczywistniał w pełni słowa św. Pawła: «nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości oraz trzeźwego myślenia» (2 Tm 1, 7). Zagrożony prześladowaniem, bł. Ignacy nie zgodził się na żaden kompromis, ale oświadczył tym, którzy wywierali na niego naciski: «Bóg nie pozwoli, abym wyrzekł się Jezusa, mego Zbawiciela. Przelać własną krew za wiarę to najgłębsze pragnienie mego serca». Niech jego przykład oświeca dziś wszystkich, którzy pragną być prawdziwymi świadkami Ewangelii dla chwały Bożej i dla zbawienia braci!


3. Jako matka rodziny i jako zakonnica — założycielka Zgromadzenia Sióstr Opatrzności Emilia Tavernier Gamelin była wzorem odważnego zawierzenia Bożej Opatrzności. Jej zainteresowanie ludźmi i ich sytuacjami życiowymi skłaniało ją do tworzenia nowych form posługi miłosierdzia. Z sercem wrażliwym na wszelkie utrapienia służyła zwłaszcza ubogim i maluczkim, których pragnęła traktować jak królów. Świadoma, że wszystko otrzymała od Pana, potrafiła dawać bezinteresownie. To stanowiło sekret jej głębokiej radości, jakiej doświadczała nawet pośród przeciwności. W duchu całkowitego zaufania Bogu i z bardzo wyraźną świadomością, że jest tylko «jedną z wielu» służebnic Ewangelii, zobowiązaną do posłuszeństwa, wypełniała powinności swego stanu niczym Boże przykazania, pragnąc we wszystkim postępować zgodnie z wolą Bożą. Niech nowa błogosławiona będzie wzorem kontemplacji i działania dla sióstr z jej zgromadzenia i dla osób, które z nimi współpracują!


4. Dwoje nowych błogosławionych z Niemiec przypomina nam mroczny okres w dziejach dwudziestego stulecia. Skierujemy spojrzenie najpierw na bł. Mikołaja Grossa, dziennikarza i ojca rodziny. Bardzo wyraźnie dostrzegał on, że ideologii narodowosocjalistycznej nie da się pogodzić z wiarą chrześcijańską. Odważnie chwycił za pióro, aby bronić godności człowieka. Mikołaj Gross bardzo kochał swoją żonę i dzieci, jednakże wewnętrzna więź z własną rodziną nigdy nie kazała mu wyrzec się Chrystusa i Jego Kościoła. Stawiał sprawę jasno: «Jeżeli dzisiaj nie jesteśmy gotowi zaryzykować życia, to jakże zdołamy kiedyś usprawiedliwić się przed Bogiem i naszym ludem?» Z powodu tych przekonań musiał zginąć na szafocie, ale właśnie dlatego otwarły się przed nim bramy niebios. W błogosławionym męczenniku Mikołaju Grossie urzeczywistniła się przepowiednia proroka: «Sprawiedliwy żyć będzie dzięki swej wierności» (Ha 2, 4).


5. Zupełnie innego rodzaju świadectwo złożyła bł. s. Eutymia. Ta siostra klementynka niestrudzenie opiekowała się chorymi, zwłaszcza jeńcami wojennymi i imigrantami. Nadano jej nawet przydomek «mama Eutymia». Po wojnie musiała zrezygnować z opieki nad chorymi i podjąć pracę w pralni, choć wolałaby służyć ludziom. Mimo wszystko pozostała ofiarnie pracującą zakonnicą, która dla każdego miała przyjazny uśmiech i dobre słowo. Jej hasło brzmiało: «Bóg potrzebuje mnie, abym była promieniem słońca, który rozjaśnia każdy dzień». Żyła zgodnie z zasadą, że cokolwiek czynimy, jesteśmy tylko «sługami nieużytecznymi; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać» (por. Łk 17,10). Jej wierność w małych rzeczach stanowi o jej wielkości.


6. «Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy...» — powiada Jezus w rozmowie z uczniami (Łk 17, 6).

Autentyczna i wytrwała wiara kierowała życiem i działalnością bł. ks. Alfonsa Marii Fusco, założyciela Zgromadzenia Sióstr św. Jana Chrzciciela. Był jeszcze dzieckiem, gdy Bóg wzbudził w jego sercu gorące pragnienie poświęcenia życia służbie ubogim, zwłaszcza dzieciom i młodzieży, których tak wielu spotykał w rodzinnym mieście Angri w Kampanii. Dlatego wybrał drogę kapłaństwa i stał się w pewnym sensie «Księdzem Bosco Południa». Od samego początku postanowił włączyć w swoje dzieło kilka młodych kobiet, które kierowały się tym samym ideałem, i jako dewizę zaproponował im słowa św. Jana Chrzciciela: Parate viam Domini: «Przygotujcie drogę Panu» (Łk 3, 4). Zawierzając Bożej Opatrzności, bł. Alfons Maria i siostry baptystynki stworzyli dzieło znacznie przerastające ich własne zamierzenia. Na początku był to jedynie dom pomocy potrzebującym, ale z czasem wyrosło z niego zgromadzenie, które dzisiaj obecne jest w szesnastu krajach na czterech kontynentach, służąc «najmniejszym» i «ostatnim».


7. Szczególna płodność wiary, o której mówi dzisiejsza Ewangelia, ujawniła się także w życiu i działalności ks. Tomasza Marii Fusco, założyciela zgromadzenia Córek Miłosierdzia Najdroższej Krwi. Dzięki wierze potrafił on w bardzo szczególny sposób żyć w świecie rzeczywistością Królestwa Bożego. Pośród aktów strzelistych, które odmawiał, jeden był mu szczególnie drogi: «Wierzę w Ciebie, mój Boże; przymnóż mi wiary». O to właśnie proszą apostołowie Jezusa w dzisiejszej Ewangelii (por. Łk 17, 6). Bł. Tomasz Maria rozumiał bowiem, że wiara jest przede wszystkim darem, łaską. Nikt nie może jej zdobyć ani na nią zasłużyć własnymi siłami. Można o nią jedynie prosić, wymodlić ją sobie z Wysoka. Pouczeni zatem cennym przykładem nowego błogosławionego, błagajmy niestrudzenie o dar wiary, bo przecież «sprawiedliwy żyć będzie dzięki swej wierności» (Ha 2, 4).


8. Owocne połączenie kontemplacji i działania, możliwe dzięki codziennemu udziałowi w Eucharystii, było podstawą duchowego doświadczenia i ożywionej działalności charytatywnej Eugenii Picco. W życiu starała się zawsze wsłuchiwać w głos Boży, do czego wzywa liturgia dzisiejszej niedzieli (por. refren psalmu responsoryjnego). Nigdy nie uchylała się od posług, jakich wymagała od niej miłość bliźniego. W Parmie wzięła na siebie brzemię ludzkiego ubóstwa, starając się zaspokajać potrzeby młodzieży i biednych rodzin oraz opiekując się ofiarami wojny, która w tamtym czasie wykrwawiała Europę. Także w obliczu cierpienia, towarzyszących mu nieuchronnie trudności i poczucia zagubienia bł. Eugenia Picco potrafiła wykorzystać bolesne doświadczenie jako sposobność do oczyszczenia i wewnętrznego wzrostu. Uczmy się od nowej błogosławionej sztuki słuchania głosu Bożego, abyśmy w tych pierwszych latach nowego tysiąclecia byli wiarygodnymi świadkami Ewangelii miłości.

9. Mirabilis Deus in sanctis suis! Wraz ze wspólnotami, w których żyli nowi błogosławieni i którym poświęcili swoje najlepsze siły ludzkie i duchowe, pragniemy dziękować Bogu — «przedziwnemu w swoich świętych». Za ich wstawiennictwem prosimy Go zarazem, aby pomagał nam podejmować z nową gorliwością powszechne powołanie do świętości. Amen!


środa, 21 kwietnia 2021

"Chociaż nasze ludzkie słowa są zbyt słabe, ażeby mówić o niezgłębionej tajemnicy Trójcy, prawdą jest, że człowiek ze swej doczesnej kondycji został powołany do udziału w tym Bożym życiu. Syn Boży narodził się z Maryi Dziewicy, ażeby podnieść nas do godności Bożego synostwa. Ojciec wysłał do serc naszych Ducha swego Syna, w którym wołamy: «Abba, Ojcze!» (por. Ga 4, 6). Oto więc jest pełnia czasu, która spełnia wszelkie oczekiwania historii i ludzkości: objawienie Bożej tajemnicy, udzielonej ludziom przez dar przybrania za synów."

 Homilia wygłoszona podczas Mszy św. w bazylice Matki Bożej w Guadelupe

Meksyk, 1999-01-23


Drodzy Bracia w biskupstwie i w kapłaństwie, drodzy Bracia i Siostry w Panu!

1. «Gdy (...) nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty» (Ga 4, 4). Czym jest pełnia czasów? Od strony ludzkiej historii pełnia czasu jest określoną datą: jest tą nocą betlejemską, w której przychodzi na świat Syn Boży, zgodnie z zapowiedziami proroków — jak dzisiaj słyszeliśmy w pierwszym czytaniu: «Pan sam da wam znak: Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie go imieniem Emmanuel» (Iz 7, 14). Te słowa, wypowiedziane wiele wieków wcześniej, wypełniły się tej nocy, kiedy poczęty za sprawą Ducha Świętego w łonie Dziewicy Maryi Syn przyszedł na świat.


Narodzenie Chrystusa poprzedzone zostało zwiastowaniem Gabriela. Później Maryja udała się z posługą do domu swojej krewnej Elżbiety. Przypomina o tym dzisiejsze czytanie z Ewangelii św. Łukasza, przytaczając niezwykłe i prorocze pozdrowienie Elżbiety i wspaniałą odpowiedź Maryi: «Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy» (Łk 1, 46-47). Liturgia dzisiejsza przypomina nam te wydarzenia.


2. Czytanie z Listu do Galatów ukazuje nam z kolei Boży wymiar tej pełni czasu. Słowa apostoła Pawła zawierają syntezę całej teologii narodzin Jezusa, a wraz z tym odpowiedź na pytanie, czym jest pełnia czasu. Jest to fakt niezwykły: Bóg wszedł w dzieje człowieka. Bóg, który jest sam w sobie niezgłębioną tajemnicą życia; Bóg, który jest Ojcem i wyraża siebie przedwiecznie we współistotnym Synu, przez którego wszystko się stało (por. J 1, 1. 3); Bóg, który jest jednością Ojca i Syna, zespoloną tchnieniem przedwiecznej miłości, którą jest Duch Święty.


Chociaż nasze ludzkie słowa są zbyt słabe, ażeby mówić o niezgłębionej tajemnicy Trójcy, prawdą jest, że człowiek ze swej doczesnej kondycji został powołany do udziału w tym Bożym życiu. Syn Boży narodził się z Maryi Dziewicy, ażeby podnieść nas do godności Bożego synostwa. Ojciec wysłał do serc naszych Ducha swego Syna, w którym wołamy: «Abba, Ojcze!» (por. Ga 4, 6). Oto więc jest pełnia czasu, która spełnia wszelkie oczekiwania historii i ludzkości: objawienie Bożej tajemnicy, udzielonej ludziom przez dar przybrania za synów.


3. Pełnia czasu, o której mówi Apostoł, związana jest z dziejami człowieka. Stając się człowiekiem, Bóg przyjął jakby nasz ludzki czas, przeniknął dzieje człowieka historią zbawienia. Historia ta ogarnia poniekąd całe dzieje świata i ludzkości, od stworzenia do spełnienia, rozwija się jednak poprzez ważne daty i wydarzenia. Taką datą jest również zbliżający się rok 2000 od narodzenia Chrystusa, rok Wielkiego Jubileuszu, do którego Kościół przygotowuje się także poprzez nadzwyczajne zgromadzenia Synodów, poświęcone poszczególnym kontynentom. Jedno z tych zgromadzeń obradowało pod koniec 1997 r. w Watykanie.

4. Dzisiaj w bazylice w Guadalupe, maryjnym sercu Ameryki, dziękujemy Bogu za Specjalne Zgromadzenie Synodu Biskupów poświęcone Ameryce, które stało się prawdziwym wieczernikiem eklezjalnej komunii i kolegialnej miłości pasterzy Kościoła z północy, centrum i południa kontynentu — komunii przeżywanej wraz z Biskupem Rzymu. Było to doświadczenie bratniego spotkania ze zmartwychwstałym Panem — droga do nawrócenia, komunii i solidarności w Ameryce.


Dzisiaj, w rok po obradach tego zgromadzenia synodalnego, a zarazem w stulecie Synodu Plenarnego Ameryki Łacińskiej, który odbył się w Rzymie, przybywam tutaj, aby u stóp metyskiej Matki Bożej z Tepeyac, Gwiazdy Nowego Świata, złożyć adhortację apostolską Ecclesia in America, zawierającą postulaty i sugestie duszpasterskie niedawnego Synodu, oraz zawierzyć Matce i Królowej tego kontynentu przyszłość jego ewangelizacji.


5. Pragnę wyrazić wdzięczność wszystkim, którzy swoją pracą i modlitwą sprawili, że zgromadzenie synodalne mogło się stać świadectwem żywotności wiary katolickiej w Ameryce. Dziękuję także archidiecezji prymasowskiej Meksyku i jej arcybiskupowi, kard. Norberto Rivera Carrera, za gościnne przyjęcie i ofiarną pomoc. Pozdrawiam serdecznie liczną grupę kardynałów i biskupów, przybyłych z wszystkich części kontynentu, obecnych tu kapłanów i seminarzystów, których wielka liczba napełnia serce Papieża radością i nadzieją. Moje pozdrowienie sięga poza mury tej bazyliki i ogarnia wszystkich, którzy pozostając na zewnątrz, uczestniczą w tej liturgii, a także wszystkich ludzi różnych kultur, grup etnicznych i narodowości, którzy tworzą bogatą i wielokształtną rzeczywistość Ameryki.


6. «Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana» (Łk 1, 45). Te słowa, które Elżbieta kieruje do Maryi, noszącej w łonie Chrystusa, można zastosować także do Kościoła na tym kontynencie. Błogosławiony jesteś, Kościele w Ameryce, który przyjmując Dobrą Nowinę zrodziłeś do wiary wiele narodów. Błogosławiony jesteś, bo uwierzyłeś, błogosławiony jesteś, bo zachowałeś nadzieję, błogosławiony jesteś, bo umiłowałeś, gdyż obietnica Boża spełni się! Heroiczne wysiłki misjonarzy i godne podziwu dzieła ewangelizacyjne minionych pięciu stuleci nie okazały się daremne. Dzisiaj możemy powiedzieć, że dzięki temu Kościół w Ameryce jest Kościołem nadziei. Wystarczy wspomnieć o wielkiej żywotności bardzo licznej młodzieży, o wyjątkowym znaczeniu, jakie przypisuje się rodzinie, o rozkwicie powołań do kapłaństwa i życia konsekrowanego, a nade wszystko o głębokiej religijności ludu. Nie zapominajmy, że w przyszłym tysiącleciu, które rozpocznie się niebawem, Ameryka będzie kontynentem o największej liczbie katolików.

7. Jak jednak podkreślili Ojcowie Synodalni, Kościół w Ameryce, choć ma powody do radości, musi też stawiać czoło poważnym problemom i trudnym wyzwaniom. Ale czyż to powinno nas zniechęcać? W żadnym wypadku, ponieważ «Jezus Chrystus jest PANEM» (Flp 2, 11). On zwyciężył świat i posłał swojego Ducha, aby wszystko uczynił nowe. Czy zatem zbyt śmiała jest nadzieja, że po tym zgromadzeniu synodalnym — pierwszym Synodzie amerykańskim w dziejach — na tym kontynencie w większości chrześcijańskim ukształtuje się bardziej ewangeliczny styl życia i dzielenia się dobrami? Istnieje wiele dziedzin, w których chrześcijańskie wspólnoty z północy, centrum i południa Ameryki mogą dawać świadectwo braterskich więzi, jakie je łączą, okazywać czynną solidarność i brać udział we wspólnych programach duszpasterskich, wnosząc w nie własne bogactwo duchowe i materialne.


8. Apostoł Paweł uczy nas, że gdy nadeszła pełnia czasu, Bóg zesłał swojego Syna zrodzonego z niewiasty, aby odkupił nas od grzechu i uczynił nas Jego synami i córkami. Dlatego nie jesteśmy już sługami, ale dziećmi i dziedzicami Boga (por. Ga 4, 4-7). Kościół musi zatem głosić Ewangelię życia i z proroczą mocą występować otwarcie przeciw kulturze śmierci. Niech kontynent nadziei będzie także kontynentem życia! Tego się domagamy: życia i godności dla wszystkich! Dla wszystkich istot poczętych w łonach matek, dla dzieci ulicy, dla ludów indiańskich i dla Afroamerykanów, dla imigrantów i uchodźców, dla młodych pozbawionych perspektyw na przyszłość, dla ludzi starszych, dla tych, którzy doświadczają wszelkich form ubóstwa czy dyskryminacji.


Drodzy bracia i siostry, nadszedł czas, aby na waszym kontynencie raz na zawsze położyć kres wszelkim atakom na życie. Nigdy więcej przemocy, terroryzmu i handlu narkotykami! Nigdy więcej tortur i innych form przemocy! Trzeba położyć kres nieuzasadnionemu stosowaniu kary śmierci! Nigdy więcej wyzysku słabszych, dyskryminacji rasowej i izolacji ubogich! Nigdy więcej! Nie można tolerować wszystkich tych przejawów zła, które wołają o sprawiedliwość do nieba, a dla chrześcijan są wezwaniem do zmiany stylu postępowania i do udziału w życiu społecznym bardziej zgodnego z ich wiarą. Musimy budzić sumienia ludzi Ewangelią, aby uświadomić im w pełni ich wzniosłe powołanie dzieci Bożych. Ta świadomość nakłoni ich do budowania lepszej Ameryki. Trzeba koniecznie przybliżyć nową wiosnę świętości na tym kontynencie, tak aby działanie szło w parze z kontemplacją.


9. Pragnę zawierzyć i ofiarować przyszłość kontynentu Najświętszej Maryi Pannie, Matce Chrystusa i Kościoła. Dlatego z radością ogłaszam dziś, że postanowiłem, aby dzień 12 grudnia był obchodzony w całej Ameryce jako liturgiczne święto Matki Bożej z Guadalupe.


O Matko, Ty znasz drogi, którymi podążali pierwsi głosiciele Ewangelii w Nowym Świecie, od wysp Guanahani i Espańola aż po puszcze Amazonii i szczyty Andów, docierając do Ziemi Ognistej na południu oraz do wielkich jezior i gór północy. Wspomagaj Kościół, który prowadzi swoje dzieło w krajach Ameryki, aby pozostał na zawsze Kościołem ewangelizującym i odnowił w sobie ducha misyjnego. Dodaj otuchy wszystkim, którzy poświęcają życie dla Jezusa i dla rozszerzenia Jego Królestwa.


O słodka Pani z Tepeyac, Matko z Guadalupe! Przedstawiamy Ci tę niezliczoną rzeszę wiernych, którzy w Ameryce modlą się do Boga. Ty, która zamieszkałaś w ich sercach, nawiedzaj i umacniaj rodziny, parafie i diecezje całego kontynentu. Spraw, aby chrześcijańskie rodziny przykładnie wychowywały swoje dzieci w wierze Kościoła i w miłości do Ewangelii, tak aby były zasiewem powołań apostolskich. Wejrzyj dzisiaj na młodych i dodaj im sił, aby szli za Jezusem Chrystusem.


O Pani i Matko Ameryki! Utwierdź wiarę naszych świeckich braci i sióstr, aby we wszystkich dziedzinach życia społecznego, zawodowego, kulturalnego i politycznego działali zgodnie z prawdą i nowym prawem, które Jezus przyniósł ludzkości. Spojrzyj litościwie na udrękę tych, którym dokucza głód, samotność, odrzucenie i brak wykształcenia. Spraw, abyśmy umieli dostrzec w nich Twoje umiłowane dzieci, i rozpal w nas miłość, abyśmy spieszyli im z pomocą w potrzebie.

Święta Dziewico z Guadalupe, Królowo pokoju! Wybaw kraje i narody kontynentu. Spraw, aby wszyscy, rządzący i obywatele, nauczyli się żyć w prawdziwej wolności, działając zgodnie z wymogami sprawiedliwości i poszanowania praw człowieka, tak aby pokój mógł zapanować na zawsze.

Ku Tobie, Pani z Guadalupe, Matko Jezusa i Matko nasza, wszyscy Twoi synowie i córki w Ameryce zwracają się z miłością i czcią, chwaląc Cię nieustannie.

poniedziałek, 19 kwietnia 2021

"Droga do jedności to droga dialogu, a nie przemocy"

 Przemówienie podczas spotkania z wiernymi Kościoła ewangelicko-augsburskiego

Skoczów, 1995-05-22


Miłość Boga Ojca, łaska naszego Pana Jezusa Chrystusa i dar jedności w Duchu Świętym niech będą z wami wszystkimi!

1. Tymi słowami z całego serca pozdrawiam was, bracia i siostry, ze wspólnoty Kościoła ewangelicko-augsburskiego, obecnych tutaj na czele z księdzem biskupem Pawłem Anweilerem, pasterzem diecezji cieszyńskiej oraz gronem duszpasterzy. Bardzo dziękuję za to modlitewne spotkanie. Planując wizytę w diecezji bielsko-żywieckiej, od samego początku miałem świadomość, iż tego spotkania nie może zabraknąć.

Chociaż to nasze dzisiejsze spotkanie czasowo jest bardzo krótkie, to jednak jego znaczenie jest niezmiernie doniosłe. Jest ono bowiem świadectwem naszego wspólnego pragnienia szukania dróg do jedności chrześcijan, zgodnie z wolą naszego Mistrza i Pana: „Aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał” (J 17, 21).


2. Region, w którym się znajdujemy, czyli ziemia bielska i Śląsk Cieszyński, jest znany w Polsce jako miejsce szczególnego świadectwa ekumenicznego. Jest on od dawna terenem harmonijnego współżycia wiernych Kościoła katolickiego i Kościoła ewangelicko-augsburskiego oraz intensywnego dialogu ekumenicznego. Prowadzi się go tutaj z głębokim przekonaniem, iż tak wiele nas łączy — iż łączy nas wspólna wiara w Chrystusa i wspólna Ojczyzna. Przy okazji dzisiejszego spotkania pragnę wyrazić moje osobiste zadowolenie i wdzięczność, że ten dialog ekumeniczny rozwija się i pogłębia oraz że znajduje wyraz także w rozmaitych formach konkretnej współpracy: tak na płaszczyźnie diecezjalnej, jak i w poszczególnych parafiach.

3. Mówiąc o ekumenizmie, trudno nie wspomnieć, iż Polska ma bogate tradycje, gdy idzie o dialog Kościoła katolickiego zarówno z Kościołem prawosławnym, jak i z Kościołami i Wspólnotami reformowanymi. Niech mi będzie wolno przywołać na pamięć jeden tylko przykład. Kamieniem milowym na szlaku ekumenicznym było z pewnością Colloquium Charitativum, to znaczy spotkanie przedstawicieli katolików oraz luteran i kalwinistów z całej Europy, zwołane do Torunia w r. 1645 przez króla polskiego Władysława IV. Inicjatywa wyszła jednak od biskupów polskich, a celem spotkania było przywrócenie jedności między uczestniczącymi w Colloquium Kościołami. W roku bieżącym obchodzimy 350-lecie tego ważnego wydarzenia ekumenicznego. Chociaż nie przyniosło ono spodziewanych rezultatów, to jednak posiadało, jak na owe czasy, charakter pionierski i było dla Europy podzielonej konfliktami religijnymi jakimś ważnym przypomnieniem, że droga do jedności to droga dialogu, a nie przemocy — jak wówczas, niestety, wielu uważało. Idea wolności sumienia z trudem dojrzewała w świadomości europejskiej. Potrzeba było wielu ofiar po jednej i drugiej stronie, aby zdobyła sobie ostateczne prawo obywatelstwa.


4. Uczniowie Chrystusa spoglądają dzisiaj coraz częściej w stronę roku 2000. Jest to data, która ma dla nas wszystkich wielką wymowę. Skłania ona przede wszystkim do modlitwy uwielbienia i dziękczynienia za dar Wcielenia Syna Bożego i za dar Odkupienia. Ale jest to także okazja do rachunku sumienia. W liście apostolskim Tertio millennio adveniente napisałem: „Gdy zatem zbliża się ku końcowi drugie tysiąclecie chrześcijaństwa, jest rzeczą słuszną, by Kościół w sposób bardziej świadomy wziął na siebie ciężar grzechu swoich synów, pamiętając o wszystkich sytuacjach z przeszłości, w których oddalili się od ducha Chrystusa i od Jego Ewangelii i zamiast dać świadectwo życia inspirowanego wartościami wiary, ukazali światu przykłady myślenia i działania, będące w istocie źródłem antyświadectwa i zgorszenia” (n. 33). Do grzechów domagających się szczególnego wysiłku pokuty i nawrócenia trzeba z pewnością zaliczyć te, które naruszyły jedność Chrystusowego Kościoła, „często nie bez winy ludzi z jednej i drugiej strony” (Unitatis redintegratio, 3). Kościół czuje się dzisiaj przynaglony przez swojego Mistrza do wzmożenia wysiłków ekumenicznych, aby rok 2000 zastał nas, jeśli nie zjednoczonymi całkowicie, to przynajmniej mniej podzielonymi. Będziemy o to prosić w Modlitwie Pańskiej, którą za chwilę wspólnie odmówimy. Ojcze nasz! Przyjdź królestwo Twoje: królestwo miłości, jedności i pokoju!

Kończąc to przemówienie, jeszcze raz dziękuję obecnym za możliwość tego spotkania i serdecznie wszystkich pozdrawiam.


czwartek, 15 kwietnia 2021

"Drodzy Bracia i Siostry, kontemplujmy Serce Jezusa, które jest źródłem życia, gdyż przez nie dokonało się zwycięstwo nad śmiercią. Ono także jest źródłem świętości, gdyż w nim zostaje przezwyciężony grzech, który jest przeciwnikiem duchowego rozwoju człowieka. Z Serca Pana Jezusa bierze początek świętość każdego z nas.(...)Przybliżajmy się każdego dnia do tego źródła, z którego płyną zdroje wody żywej. Wołajmy za samarytańską kobietą: «daj nam tej wody», bo ona daje życie wieczne."

 Rozważanie podczas nabożeństwa czerwcowego

Elbląg, 1999-06-06


1. «Twemu Sercu cześć składamy, o Jezu nasz, o Jezu...».

Dziękuję Bożej Opatrzności, że mogę wraz z wami, tu obecnymi, oddać cześć i uwielbienie Najświętszemu Sercu Jezusa, w którym ojcowska miłość Boga objawiła się w sposób najdoskonalszy. Cieszę się, że ta pobożna praktyka, aby codziennie w miesiącu czerwcu odmawiać albo śpiewać Litanię do Najświętszego Serca Pana Jezusa, jest w Polsce taka żywa i ciągle podtrzymywana.


Pozdrawiam wszystkich zgromadzonych dzisiaj, w niedzielne popołudnie na tym nabożeństwie. W szczególny sposób pozdrawiam księdza biskupa Andrzeja, pasterza tej diecezji, księdza biskupa pomocniczego oraz przedstawicieli Episkopatu Polski, a także kapłanów, osoby konsekrowane i cały Lud Boży. Bardzo serdecznie witam pielgrzymów z Rosji, z obwodu Kaliningradzkiego, którzy są tu obecni ze swoim arcybiskupem Tadeuszem. Witam również wiernych Kościoła greckokatolickiego. Pozdrawiam cały młody Kościół elbląski, który w szczególny sposób związany jest z postacią świętego Wojciecha. Niedaleko bowiem stąd - jak głosi tradycja - oddał on życie za Chrystusa. Śmierć tego męczennika wydaje w ciągu historii obfite owoce świętości na tej ziemi. Pragnę w tym miejscu wspomnieć błogosławioną Dorotę z Mątowów, żonę i matkę dziewięciorga dzieci, a także sługę Bożą Reginę Protmann, założycielkę zgromadzenia sióstr świętej Katarzyny, którą - jak Bóg da - wyniesie Kościół do chwały ołtarzy przez moją posługę w Warszawie, w czasie tej pielgrzymki. W poczet błogosławionych zostanie również zaliczony syn tej ziemi, ksiądz Władysław Demski, który oddał życie w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen, broniąc publicznie krzyża znieważonego świętokradzko przez oprawców. Wy przejęliście niejako to wspaniałe duchowe dziedzictwo i trzeba, byście je chronili, rozwijali i na tym solidnym fundamencie wiary i życia religijnego budowali przyszłość tej ziemi i Kościoła elbląskiego.


2. «Serce Jezusa, źródło życia i świętości, zmiłuj się nad nami».

Tak wołamy w Litanii. Wszystko, co Bóg chciał nam powiedzieć o sobie, o swojej miłości, to wszystko złożył w jakiś sposób w swym Sercu i przez to Serce wyraził. Stoimy wobec niezgłębionej tajemnicy. Poprzez Serce Jezusa odczytujemy cały odwieczny Boży plan zbawienia świata. A jest to plan miłości.


Przyszliśmy tu dzisiaj, aby kontemplować miłość Pana Jezusa. Jego współczującą dobroć dla każdego człowieka. Kontemplować Jego Serce gorejące miłością do Ojca, w pełności Ducha Świętego. Chrystus, który nas miłuje, ukazuje nam swe Serce jako źródło życia i świętości, jako źródło naszego odkupienia. Aby zrozumieć głębiej to wezwanie, trzeba wrócić do spotkania Jezusa z Samarytanką w miasteczku Sychar, przy źródle, które było tam już od czasów patriarchy Jakuba. Przyszła ona, aby zaczerpnąć wody. Wówczas Jezus rzekł do niej: «Daj Mi pić», a ona zwróciła się do Niego: «Jakżeż Ty będąc Żydem prosisz mnie, Samarytankę, bym Ci dała się napić?». Otrzymała wówczas od Jezusa odpowiedź: «O, gdybyś znała dar Boży i [wiedziała], kim jest Ten, kto ci mówi: "Daj Mi się napić" - prosiłabyś Go wówczas, a dałby ci wody żywej. Woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskującej ku życiu wiecznemu» (por. J 4, 1-14).


Jezus jest źródłem; z Niego bierze początek życie Boże w człowieku. Trzeba tylko przybliżyć się do Niego, trwać w Nim, by mieć to życie. A czymże jest to życie, jak nie początkiem świętości człowieka! Świętości, która jest w Bogu i którą człowiek może osiągnąć przy pomocy łaski. Wszyscy pragniemy pić z Boskiego Serca, które jest źródłem życia i świętości.


3. «Szczęśliwi, którzy strzegą przykazań, w każdym czasie czynią to, co sprawiedliwe» (Ps 106, 3).

Bracia i Siostry, rozważanie miłości Boga, która objawiła się w Sercu Jego Syna, domaga się od człowieka konsekwentnej odpowiedzi. Nie zostaliśmy tylko wezwani do kontemplowania tajemnicy miłości Chrystusa, ale do uczestniczenia w niej. Chrystus mówi: «Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania» (J 14, 15). Stawia w ten sposób przed nami ogromne wezwanie, a zarazem warunek: chcesz Mnie miłować, zachowuj moje nakazy, przestrzegaj świętego prawa Bożego, chodź ścieżkami, które Ja ci wskazałem.


Wolą Bożą jest, abyśmy zachowywali przykazania, czyli prawo Boże dane Izraelowi za pośrednictwem Mojżesza na Górze Synaj. Dane wszystkim ludziom. Znamy te przykazania. Wielu z was powtarza je codziennie w modlitwie. Jest to bardzo piękny i pobożny zwyczaj. Powtórzmy je, tak jak są zapisane w Księdze Wyjścia, aby utwierdzić i odnowić to, co pamiętamy.


«Ja jestem Pan, twój Bóg, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli. Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! Nie będziesz wzywał imienia Pana, Boga twego, do czczych rzeczy. Pamiętaj o dniu szabatu, aby go uświęcić. Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie. Nie będziesz zabijał. Nie będziesz cudzołożył. Nie będziesz kradł. Nie będziesz mówił przeciw bliźniemu twemu kłamstwa jako świadek. Nie będziesz pożądał domu bliźniego twego. Nie będziesz pożądał żony bliźniego twego» (por. Wj 20, 2-17).

Oto zrąb moralności dany człowiekowi przez Stwórcę. Dekalog dziesięciu Bożych słów wypowiedzianych z mocą na Synaju i potwierdzonych przez Chrystusa w Kazaniu na Górze w kontekście ośmiu błogosławieństw. Stwórca, który jest zarazem najwyższym prawodawcą, wpisał w serce człowieka cały porządek prawdy. Porządek ten warunkuje dobro i ład moralny, i przez to jest podstawą godności człowieka stworzonego na obraz Boży. Przykazania zostały dane dla dobra człowieka, dla jego dobra osobistego, rodzinnego i społecznego. One są naprawdę drogą dla człowieka. Sam porządek materialny nie wystarczy. Musi być uzupełniony i ubogacony przez nadprzyrodzony. Dzięki niemu życie nabiera nowego sensu, a człowiek staje się doskonalszy. Życie bowiem potrzebuje mocy i wartości Bożych, nadprzyrodzonych, wtedy dopiero nabiera pełnego blasku.


Chrystus to prawo Starego Przymierza potwierdził. W Kazaniu na Górze mówi wyraźnie do tych, co Go słuchali: «Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić» (Mt 5, 17). Chrystus przyszedł wypełnić prawo, przede wszystkim wypełnić je w jego treści i w znaczeniu, a przez to ukazać pełny jego sens i całą jego głębię. Prawo jest doskonałe wówczas, kiedy jest przeniknięte miłością Boga i bliźniego. Miłość jest tym, co stanowi o doskonałości moralnej człowieka, o jego podobieństwie do Boga. «Kto ma przykazania moje i zachowuje je - mówi Chrystus - ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie» (J 14, 21). Dzisiejsze nabożeństwo poświęcone Najświętszemu Sercu Pana Jezusa przypomina nam o tej miłości Boga, której człowiek usilnie pragnie, i wskazuje, że konkretną odpowiedzią na tę miłość jest zachowywanie Bożych przykazań w codziennym życiu. Bóg chciał, aby one nie zatarły się w pamięci, ale zostały wyryte na zawsze w ludzkich sumieniach, aby człowiek znając i zachowując przykazania, «miał życie wieczne».


4. «Szczęśliwi, którzy strzegą przykazań».

Tak Psalmista nazywa tych, którzy chodzą drogą przykazań i strzegą ich do końca (por. Ps 119, 32-33). Zachowywanie bowiem prawa Bożego jest podstawą dostąpienia daru wiecznego życia, czyli szczęścia, które nigdy się nie kończy. Na pytanie bogatego młodzieńca: «Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?» (Mt 19, 16), Jezus odpowiedział: «Jeśli chcesz osiągnąć życie, zachowaj przykazania» (Mt 19, 17). To Jezusowe wezwanie jest szczególnie aktualne w dzisiejszej rzeczywistości, w której wielu ludzi żyje tak, jakby Boga nie było. Pokusa urządzenia świata i swego życia bez Boga albo wbrew Bogu, bez Jego przykazań i bez Ewangelii, istnieje i zagraża również nam. A życie ludzkie i świat zbudowany bez Boga, w końcu obróci się przeciw człowiekowi. Łamanie Bożych przykazań, zejście z drogi wytyczonej przez Boga, jest niczym innym, jak popadnięciem w niewolę grzechu, a «zapłatą za grzech jest śmierć» (Rz 6, 23).


Stajemy wobec rzeczywistości grzechu. Grzech jest obrazą Boga, jest nieposłuszeństwem wobec Boga, wobec Jego prawa, wobec normy moralnej, którą dał człowiekowi, wpisując ją w ludzkie serce, i potwierdzając oraz udoskonalając przez Objawienie. Grzech przeciwstawia się miłości Boga do nas i odwraca od Niego nasze serca. Grzech jest «miłością siebie, posuniętą aż do pogardy Boga», jak mówi Święty Augustyn (De Civitate Dei, 14, 28). Grzech jest wielkim złem w całym swoim wielorakim wymiarze, poczynając od pierworodnego, poprzez wszystkie grzechy osobiste każdego człowieka, poprzez grzechy społeczne, grzechy, które obciążają dzieje całej ludzkości.


Trzeba, abyśmy sobie ciągle uświadamiali to wielkie zło, zdobywali subtelną wrażliwość i wyraźne poznanie zawartego w grzechu zarzewia śmierci. Chodzi tu o to, co zwykło się nazywać poczuciem grzechu. Ma ono swoje źródło w świadomości moralnej człowieka, związane jest z uznaniem Boga, poczuciem łączności ze Stwórcą, Panem i Ojcem. Im głębsza będzie świadomość łączności z Bogiem, którą umacnia życie sakramentalne człowieka i szczera modlitwa, tym bardziej wyraziste będzie poczucie grzechu. Rzeczywistość Boga odsłania i rozjaśnia tajemnicę człowieka. Czyńmy wszystko, aby uwrażliwiać nasze sumienia, i strzec ich przed wypaczeniem czy znieczuleniem.


Widzimy, jak wielkie zadania stawia przed nami Bóg. Mamy ukształtować w sobie prawdziwego człowieka na obraz i podobieństwo Boże. Człowieka, który kocha prawo Boga i chce według niego żyć. Czyż Psalmista, który woła: «Zmiłuj się nade mną, Boże, w swojej łaskawości, w ogromie swego miłosierdzia wymaż moją nieprawość! Obmyj mnie zupełnie z mojej winy i oczyść mnie z grzechu mojego!» (Ps 51, 3-4), nie jest dla nas wzruszającym przykładem takiego właśnie człowieka, który staje skruszony przed Bogiem? Pragnie on przemiany swego serca, aby stać się nowym stworzeniem, innym, odmienionym Bożą mocą.


Staje przed nami święty Wojciech. Odczuwamy tu jego obecność, bo przecież na tej ziemi oddał życie dla Chrystusa. On od tysiąca lat mówi nam przez swoje świadectwo męczeństwa, że świętość zdobywa się ofiarą, że nie ma tu miejsca na żadne kompromisy, że trzeba być wiernym do końca, że trzeba mieć odwagę chronić obrazu Bożego w swojej duszy, nawet za największą cenę. Jego męczeńska śmierć woła o takich właśnie ludzi, którzy obumierając złu i grzechowi, pozwolą, aby rodził się w nich nowy człowiek, Boży człowiek, strzegący przykazań Pana.


5. Drodzy Bracia i Siostry, kontemplujmy Serce Jezusa, które jest źródłem życia, gdyż przez nie dokonało się zwycięstwo nad śmiercią. Ono także jest źródłem świętości, gdyż w nim zostaje przezwyciężony grzech, który jest przeciwnikiem duchowego rozwoju człowieka. Z Serca Pana Jezusa bierze początek świętość każdego z nas. Uczmy się od tego Serca miłości Boga i zrozumienia tajemnicy grzechu -mysterium iniquitatis.


Wynagradzajmy Sercu Bożemu za grzechy popełnione przez nas i przez naszych bliźnich. Wynagradzajmy za odrzucanie dobroci i miłości Boga.

Przybliżajmy się każdego dnia do tego źródła, z którego płyną zdroje wody żywej. Wołajmy za samarytańską kobietą: «daj nam tej wody», bo ona daje życie wieczne.

wtorek, 13 kwietnia 2021

"Oby i na nas wypełniło się to Chrystusowe wołanie o jedność, która ma swe źródło w Ojcu i Synu, i Duchu Świętym: tak "jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał" (J 17,21)."

 Przemówienie do wiernych Kościoła bizantyjsko-ukraińskiego

Przemyśl, 1991-06-02


Drodzy Bracia i Siostry, uczestnicy tego spotkania w Przemyślu z wierzącymi obrządku bizantyńsko-ukraińskiego, witam Was serdecznie i pozdrawiam.

1. "Przed tysiącem lat Bóg Wszechmogący, Władca wszechświata i Pan dziejów wszystkich ludów, ogarnął swą nieskończoną miłością naród Rusi Kijowskiej i przywiódł go do światła Ewangelii Syna swego, Jezusa Chrystusa, Zbawiciela świata. Znad brzegów Jordanu po dziesięciu wiekach dzieło zbawienia mocą Ducha Świętego dotarło do ziem użyźnionych wodami Dniepru, gdzie Pan wybrał na swoje sługi Olgę i Włodzimierza, aby ich naród obdarzyć łaską chrztu świętego. Odtąd Kościoły zrodzone z chrztu w Kijowie śpiewają poprzez wieki hymn wdzięczności ku czci Trójcy Przenajświętszej" (Magnum Baptismi Donum, 1).


2. Słowa powyższe pochodzą z posłania papieskiego Magnum Baptismi Donum, skierowanego do wszystkich członków katolickiej wspólnoty obrządku greckokatolickiego (dziś nosi on nazwę obrządku bizantyńsko-ukraińskiego), którzy - tak jak i ich bracia prawosławni - widzą w chrzcie św. Włodzimierza z 988 r. początek swej wiary i swego Kościoła.

Wy, tutaj zgromadzeni, należycie do tej samej wspólnoty.


Na dziewięć lat przed datą tysiąclecia chrztu zwróciłem się do kard. Józefa Slipyja z pismem otwierającym nowennę lat, poprzez którą cała wspólnota waszego obrządku miała się przygotować do uroczystości tysiąclecia chrztu. Podobną nowenną Kościół w Polsce przygotowywał się do swego milenium w 1966 r. Wedle myśli kard. Slipyja wasza wspólnota, zarówno wśród prześladowań na Ukrainie, jak też wśród całej emigracji na różnych kontynentach, miała również przez dziewięć lat duchowo się sposobić do tysiąclecia chrztu kijowskiego w 1988 r. Dalszy przebieg wydarzeń pozwala wnosić, że była to opatrznościowa nowenna lat. Tysiąclecie chrztu Rusi dało początek wolności religijnej w sposób szczególny dla waszego obrządku, który mógł wyjść z katakumb, rozpoczynając na nowo właściwą sobie działalność.


3. Uroczysta liturgia tysiąclecia chrztu Rusi, której dane mi było przewodniczyć w Bazylice św. Piotra w Rzymie, stała się jakby zapowiedzią tych przemian. A chociaż na waszej ziemi ojczystej Kościół katolicki obrządku bizantyńsko-ukraińskiego nie mógł jeszcze publicznie dać wyrazu swej milenijnej radości - to jednak pozostanie w pamięci wiernych zarówno waszego obrządku, jak i obrządku łacińskiego, uroczystość, jaka we wrześniu 1988 r. miała miejsce na Jasnej Górze.


W historii prześladowań Kościoła obrządku bizantyńsko-ukraińskiego na ziemiach rządzonych przez komunistów wasza sytuacja w Polsce była nieco odmienna. Wprawdzie wasz obrządek nie był oficjalnie uznawany przez władze państwowe, wskutek czego nie mógł mieć nawet własnego biskupa, mógł jednak istnieć jawnie, korzystając z gościnności, a nieraz i opieki Kościoła obrządku łacińskiego. Była to sytuacja daleka od pożądanej i sprawiedliwie mu należnej, jednak była ona lepsza niż na samej Ukrainie. To właśnie dlatego Kościół greckokatolicki, który w roku 1988 nie mógł świętować uroczystości tysiąclecia chrztu Rusi we własnej ojczyźnie, odprawiał je na Jasnej Górze, w Polsce.


W telegramie, jaki wysłałem wtedy na Jasną Górę do moich greckokatolickich braci i sióstr świętujących tysiąclecie chrztu swojej ojczyzny, napisałem: "Przyzywając wstawiennictwa Bogarodzicy, oddaję Jej macierzyńskiemu Sercu duchowych synów i córki św. Włodzimierza w Polsce, na Ukrainie i na całym świecie, i modlę się, by w przyszłym tysiącleciu doznali łaski nowego rozkwitu".


Tak napisałem we wrześniu 1988 r. W najśmielszych nawet marzeniach trudno było przewidzieć, że jeszcze na końcu drugiego tysiąclecia Cerkiew ta odzyska swoją wolność oraz prawo do życia i rozwoju. Bogu Najwyższemu niech będą dzięki za ten cud Jego potęgi i miłosierdzia!


Jakże serdecznie bym pragnął, bracia i siostry, aby tamte jasnogórskie uroczystości Kościoła greckokatolickiego okazały się jeszcze pod jednym względem prorocze: aby Bóg raczył je przyjąć jako symboliczną pieczęć pojednania i prawdziwego braterstwa Ukraińców i Polaków. Tyle goryczy i udręki przeszły oba nasze narody w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Niech to doświadczenie posłuży jako oczyszczenie, które ułatwi spojrzenie z dystansem na dawne spory, pretensje i wzajemne nieufności, a przede wszystkim ułatwi wzajemne przebaczenie dawnych krzywd. Dzisiaj dosłownie wszystko - a przede wszystkim wspólna wiara w Jezusa Chrystusa - wzywa do pojednania, braterstwa i wzajemnego szacunku; do szukania tego, co łączy. Wzniecanie dawnych nacjonalizmów i niechęci byłoby działaniem przeciwko chrześcijańskiej tożsamości; byłoby również rażącym anachronizmem, niegodnym obu wielkich narodów.


O jakże serdecznie pragnę, aby się wzajemnie miłowali katolicy obydwóch obrządków! Dziś rano dokonałem aktu beatyfikacji Józefa Sebastiana Pelczara, biskupa diecezji przemyskiej obrządku łacińskiego. Podczas swojego niedawnego ingresu biskup wasz, Jan Martyniak, przypomniał mądry i braterski list, jaki na samym początku swojego pasterzowania biskup Józef Pelczar skierował do biskupa diecezji przemyskiej obrządku greckokatolickiego, Konstantyna Czechowicza. "Serdecznie pragnę - pisał bł. Józef Sebastian - by jak niegdyś kardynał Oleśnicki witał w katedrze krakowskiej (kijowskiego) metropolitę Izydora (...) i uścisnął go jak brata, tak by i dziś nie tylko Pasterze, ale także ich trzódki dawały sobie pocałunek pokoju i miłości".


4. Dzisiaj zebraliśmy się, bracia i siostry, aby dziękować Bogu za to, że Kościół na Ukrainie mógł wyjść z katakumb. Sądzę, że nie znajdziemy lepszych słów, żeby dać wyraz naszemu uwielbieniu Boga i dziękczynieniu, nad te słowa, jakie wypowiedziała Bogarodzica przy nawiedzeniu Elżbiety w domu Zachariasza.


"Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy" (Łk 1,46-47) - woła Matka Najświętsza i woła dzisiaj Kościół greckokatolicki zebrany tutaj, w Przemyślu, wokół następcy Piotra.

"Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej" (Łk 1,48).

Zaiste, wielkiego uniżenia zaznał Kościół bizantyńsko-ukraiński na swoich ziemiach rodzimych w ciągu 45. lat prześladowań. Wszyscy jego biskupi, bez żadnego wyjątku, znaleźli się w więzieniach. Setki księży i tysiące najgorliwszych wiernych aresztowano i skazano na obozy pracy i dożywotnią poniewierkę. Odebrano temu Kościołowi wszystkie cerkwie, seminaria duchowne i wydawnictwa, zniszczono wszystkie struktury kościelne. Odebrano mu nawet prawo do własnego imienia. Imię tego Kościoła pojawiało się publicznie tylko wtedy, kiedy rzucano nań oszczerstwa.


I trzeba nam Boga wielbić za to, że Kościół ten - w swojej całości - zachował się w swoim uniżeniu jak prawdziwa Służebnica Pańska. Ani jeden biskup tego Kościoła nie zaparł się swojej wiary ani nie odstąpił od jedności z Opoką Piotra - mimo że prześladowcy bardzo się o to starali. W prześladowaniach Kościół ten wydał setki i tysiące męczenników. Wielu z nich znamy z imienia, ale imiona wielu innych jednemu tylko Bogu są znane.


Bóg miłosierny pozwolił Kościołowi rytu bizantyńsko-ukraińskiego zachować - nawet w prześladowaniach - obie swoje cechy, które stanowią o jego kościelnej tożsamości: pełną wierność wschodniej tradycji chrześcijaństwa oraz pełną jedność ze Stolicą Apostolską. Jakżeż prawdziwie brzmią słowa, które czcigodny mój brat w biskupstwie, kard. Mirosław Lubacziwski wypowiedział rok temu w Watykanie podczas spotkania wszystkich biskupów waszego Kościoła: "Nasza jedność ze Stolicą Apostolską nie może być dla nikogo pretekstem, by źle nas osądzać lub niewłaściwie rozumieć. Jesteśmy nieodłączną częścią Kościoła powszechnego, jesteśmy Kościołem tradycji kijowskiej, zjednoczonym z Piotrem-Opoką, z którym wszystkie Kościoły prawosławne pozostawały w jedności przez pierwsze tysiąclecie chrześcijaństwa" ("L'Osservatore Romano", wyd. polskie, nr 7 - 8/1990).


5. I oto "wejrzał Pan na uniżenie swojej Służebnicy (...) i wielkie rzeczy uczynił Jej Wszechmocny. (...) Wywyższył pokornych, głodnych nasycił dobrami, (...) pomny na swe miłosierdzie" (por. Łk 1,48-54). Jakieś niezwykłe podobieństwo do Bogarodzicy musi być w waszej wspólnocie, bracia i siostry, skoro słowa te - odnoszące się przecież do Maryi - są tak prawdziwe również w odniesieniu do was. To podobieństwo wyżłobiło się na obliczu obrządku bizantyńsko-ukraińskiego poprzez krzyż, jaki przyszło dźwigać tak licznym pasterzom i wiernym pośród prześladowań.


Krzyż niesiony w duchu Chrystusa zawsze jest źródłem życia. Już podczas wspomnianego przed chwilą rzymskiego spotkania z wszystkimi biskupami waszego obrządku dałem świadectwo mojemu przekonaniu, że wasza odzyskana wolność wyrosła z ofiary wielu męczenników oraz innych świadków wiary, którzy cierpieli za Chrystusa i za swoją jedność ze Stolicą Apostolską. "Są oni - powtórzę słowa, jakie wtedy wypowiedziałem - duchowo obecni wśród nas. Wierzymy, że ich ofiara i ich modlitwa wyprosiły nam łaskę tej chwili, tego nowego początku" ("L'Osservatore Romano", wyd. polskie, nr 7 - 8/1990).


Bracia i siostry, doznaliście wielkiego miłosierdzia Bożego! Razem z wami wysławiam Tego, którego "miłosierdzie z pokolenia na pokolenie nad tymi, którzy się Go boją" (por. Łk 1,50). Zwycięski Chrystus to sprawił, że wasz smutek zamienia się w radość (por. J 16,20).

Przyłączają się do waszej radości również wasi bracia w wierze, katolicy obrządku łacińskiego.

6. Spotykając się w duchu dziękczynienia tutaj, w Przemyślu, pragniemy połączyć się z wszystkimi waszymi braćmi i siostrami we wspólnocie Kościoła:

- w granicach Polski, na Ukrainie i na emigracji - w szczególności z kardynałem Lubacziwskim, wszystkimi arcybiskupami, biskupami, kapłanami, zakonami męskimi i żeńskimi, seminariami. Z całym Ludem Bożym Ukrainy i rozproszenia.

7. Radość dzisiejszego spotkania, drodzy bracia i siostry, jest również radością następców św. Piotra. Wiele razy dawali temu wyraz moi poprzednicy i ja sam, że heroiczna wierność wyznawców i męczenników waszego obrządku stanowi dla nas święte zobowiązanie. Pasterz musi być wierny swej owczarni, gdy owczarnia ta za nim podąża wśród trudności, doświadczeń i prześladowań.

Jest to więc radość owej "komunii", w której przejawia się tajemnica Kościoła, mająca swe najgłębsze źródło w Boskiej Trójcy.


Komunia ta nie zamyka nas w sobie. Otwierając się z całego serca ku wszystkim wyznawcom Chrystusa, naznaczonym łaską chrztu - otwieramy się w sposób szczególny ku bratnim Kościołom prawosławnym chrześcijańskiego Wschodu. Ufam, że otwarci na racje historyczne, które korzeniami swymi sięgają Kościoła jeszcze nie podzielonego, i na racje moralne istnienia waszej Cerkwi, przyłączą się również do tej naszej radości. Ufam też, iż potraficie tak się radować waszą wolnością, że nie zamąci to i nie zakłóci tak bezcennego przecież ekumenicznego pokoju z Kościołem prawosławnym.

Modlimy się razem z nimi o tę jedność, o jaką Chrystus prosił Ojca w przeddzień swej męki (por. J 17,12.21). Oby słowa tej arcykapłańskiej modlitwy z wieczernika doczekały się spełnienia, gdy cała ludzkość zbliża się do początku trzeciego milenium po Chrystusie.


8. Podczas nawiedzenia Elżbieta powiedziała do Maryi: "Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana" (Łk 1,45).

Niech nasza wiara czerpie natchnienie w wierze Bogarodzicy.

Oby i na nas wypełniło się to Chrystusowe wołanie o jedność, która ma swe źródło w Ojcu i Synu, i Duchu Świętym: tak "jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał" (J 17,21).


Drodzy Bracia i Siostry,

Ksiądz arcybiskup Ignacy Tokarczuk, pasterz diecezji przemyskiej obrządku łacińskiego, zatroskany o rozwiązanie problemu kościoła katedralnego waszego obrządku, w duchu uzgodnień podpisanych w lutym tego roku przekazuje na moje ręce ten kościół poświęcony Najświętszemu Sercu Pana Jezusa. Księże biskupie, z ogromną radością i wdzięcznością przyjmuję ten dar twojej diecezji i całego Kościoła obrządku łacińskiego. Przekazuję tę świątynię na wieczystą własność wam, drodzy bracia i siostry obrządku greckokatolickiego, zwanego bizantyńsko-ukraińskim, zamiast kościoła, który zgodnie ze wspomnianą umową miał być zbudowany. Kościół ten ustanawiam dziś katedrą diecezji i biskupa waszego obrządku.


Pragnąłbym bardzo, aby ta świątynia, w której do niedawna spoczywały doczesne szczątki biskupa Józefa Sebastiana, dziś błogosławionego, wielkiego apostoła jednania i harmonijnej współpracy dwu obrządków, była wyzwaniem dla wszystkich pokoleń: wspólnie należy budować jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół, niezależnie od przynależności do obrządku.


Serce Jezusa, cierpliwe i wielkiego miłosierdzia, źródło życia i świętości, błogosław temu umiłowanemu miastu, któremu historia nie szczędziła bolesnych doświadczeń, ale także wspaniałych znaków braterstwa i chrześcijańskiej solidarności.

Serce Jezusa, źródło wszelkiej pociechy, Tobie oddaję dalsze pielgrzymowanie na tej ziemi, w wierze, miłości i nadziei przyszłych pokoleń.

czwartek, 8 kwietnia 2021

"Otóż właśnie, drodzy przyjaciele, w takim momencie, nazwijmy go „momentem Westerplatte”, a momentów podobnych jest wiele, nie stanowią tylko jakiegoś historycznego wyjątku, powtarzają się w życiu społeczeństwa, w życiu każdego człowieka. Więc w takim momencie pamiętajcie: oto przechodzi w twoim życiu Chrystus i mówi: „Pójdź za Mną”. Nie opuszczaj Go. Nie odchodź. Przyjmij to wezwanie. W przeciwnym razie może zachowasz „wiele majętności”, tak jak ten młodzieniec z Ewangelii, ale „odejdziesz smutny”. Pozostaniesz ze smutkiem sumienia."

 Homilia wygłoszona do młodzieży zgromadzonej na Westerplatte

Gdańsk-Westerplatte, 1987-06-12


1. Wam, którzy jesteście dziś zgromadzeni tu, na Westerplatte, wam, młode pokolenie ludzi polskiego morza i Pomorza, i wam, młodym na całej ojczystej ziemi, przekazuję pozdrowienie Chrystusowego Kościoła i pocałunek pokoju. Przekazuję to pozdrowienie w imieniu wszystkich waszych rówieśnic i rówieśników z różnych krajów i kontynentów, które dane mi jest odwiedzać, spełniając posługę Piotrową, związaną w Kościele z rzymską stolicą biskupią.

W szczególności pozdrowienie młodzieży zgromadzonej w tegoroczną Niedzielę Palmową w Buenos Aires — zgromadzonej, ażeby świętować Dzień Młodzieży wraz z Chrystusem ukrzyżowanym i zmartwychwstałym. Ten „Dzień” to owoc wielu pielgrzymek, które właśnie w Niedzielę Palmową zwykły spotykać się z papieżem na placu św. Piotra w Rzymie. W szczególności zaś owoc naszego uczestnictwa w Roku Młodzieży ogłoszonym przez Organizację Narodów Zjednoczonych w roku 1985.


Dzisiaj spotykamy się tutaj, w waszej młodzieżowej wspólnocie z Gdańska, Gdyni, Sopotu — z Trójmiasta i Pomorza, w której uczestniczą również przedstawiciele młodzieży z całej Polski, zwłaszcza ze środowisk akademickich; spotykamy się w poczuciu jedności z wszystkimi na świecie młodymi, którzy idą ku przyszłości — i ku tej przyszłości szukają dróg wśród obaw, ale i także wśród nadziei — jak o tym mówi soborowa Konstytucja o Kościele w świecie współczesnym. Wszyscy pragną świata bardziej ludzkiego, w którym każdy mógłby znaleźć miejsce odpowiadające jego powołaniu. W którym każdy mógłby być podmiotem swego losu, a równocześnie współuczestnikiem wspólnej podmiotowości wszystkich członków swego społeczeństwa. Współtwórcą domu przyszłości, który wszyscy razem muszą budować, świadomi swych obowiązków, ale także swoich niezbywalnych ludzkich praw.


2. W ciągu światowego Roku Młodzieży pochyliliśmy się wspólnie z młodymi całego Kościoła nad tym właśnie tekstem Ewangelii, który dziś został tutaj odczytany. List do młodych, który w tymże samym roku skierowałem do wszystkich — oczywiście, także do młodzieży polskiej — był właściwie obszerną analizą spotkania i rozmowy Chrystusa z młodzieńcem.

I dzisiaj również do tego listu się odwołuję. Równocześnie zaś, biorąc pod uwagę szczególne okoliczności naszego spotkania na Westerplatte, podejmuję — wspólnie z wami — raz jeszcze analizę tego ewangelicznego spotkania i tej rozmowy.


Młody człowiek pyta Chrystusa: „Co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” (Mk 10, 17). W odpowiedzi Ten, którego młodzieniec nazwał „nauczycielem dobrym” (por. tamże), wskazuje mu na przykazania Boże. „Znasz przykazania: nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, czyli bądź prawdomówny, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę” (Mk 10, 19).

Przykazania Boże. Dekalog. Znamy je dobrze. Umiemy na pamięć — i często powtarzamy. Przemawiają one do każdego człowieka bezpośrednią oczywistością prawdy w nich zawartej. Przykazania te nadał Bóg ludowi Starego Przymierza za pośrednictwem Mojżesza, ale równocześnie nawet i bez tego nadania są one wypisane „w sercu” człowieka. Nadanie tych przykazań ze strony Boga jest poniekąd potwierdzeniem ich obecności w świadomości moralnej człowieka. Zarazem wzmocnieniem mocy ich zobowiązywania w sumieniu każdego.

3. W ten sposób znajdujemy się w samym centrum sprawy, której na imię: człowiek. Człowiek: każdy i każda z was.

Człowiek jest sobą poprzez wewnętrzną prawdę. Jest to prawda sumienia, odbita w czynach. W tej prawdzie każdy człowiek jest zadany samemu sobie. Każde z tych przykazań, które wymienia z przekonaniem młody rozmówca Chrystusa, każda zasada moralności, jest szczególnym punktem, od którego rozchodzą się drogi ludzkiego postępowania, a przede wszystkim drogi sumień. Człowiek idzie za prawdą tutaj wyrażoną, którą równocześnie dyktuje mu sumienie, albo też postępuje wbrew tej prawdzie. W tym miejscu zaczyna się istotny dramat, tak dawny jak człowiek. W punkcie, który ukazuje Boże przykazanie, człowiek wybiera pomiędzy dobrem a złem. W pierwszym wypadku — rośnie jako człowiek, staje się bardziej tym, kim ma być. W drugim wypadku — człowiek się degraduje. Grzech pomniejsza człowieka.

Czy tak nie jest? Rozejrzyjcie się wokoło! Popatrzcie po środowiskach bliższych i dalszych! Czy tak nie jest?


4. Mówi się słusznie o prawach człowieka. Podkreśla się, zwłaszcza w naszej epoce, znaczenie tych praw. Nie można jednakże zapomnieć, że prawa człowieka są po to, ażeby każdy miał przestrzeń potrzebną do spełniania swoich zadań i powinności. Ażeby w ten sposób mógł się rozwijać. Mógł stawać się bardziej człowiekiem.

Prawa człowieka muszą być podstawą tej moralnej mocy, którą człowiek osiąga przez wierność prawdzie i powinności. Przez wierność prawemu sumieniu. Owszem, przez wierność Bożym przykazaniom, tak jak o tym mowa w rozmowie Chrystusa z młodzieńcem. Chodzi bowiem o wartości trwałe i niezmienne. Młodzieniec ewangeliczny jest świadom tego, że zachowanie przykazań Bożych jest drogą do „życia wiecznego”. Tak. Człowiek żyje w tej perspektywie. I ta perspektywa: życia wiecznego, spotkania z Bogiem, który jest moim Stwórcą, Ojcem i Sędzią — stanowi źródło moralnej mocy człowieka.


Czego mogę życzyć wam, młodym na ziemi ojczystej, którzy wzrastacie w trudnych nieraz warunkach materialnych, czasem wręcz z jakimś poczuciem beznadziei? Czego mogę wam życzyć?

Myślę, że w tym punkcie z pewnością się nie mylimy, odczytując tekst ewangeliczny. Ta perspektywa, którą ugruntowują w nas słowa Chrystusa, jest dla człowieka, od młodości, źródłem moralnej mocy. Chłopiec, dziewczyna, którzy nauczą się obcować z Bogiem na gruncie wewnętrznej prawdy swego sumienia, są mocni. Mogą stawić czoło przeróżnym sytuacjom, nawet bardzo trudnym.

5. Zagrożeniem jest klimat relatywizmu. Zagrożeniem jest rozchwianie zasad i prawd, na których buduje się godność i rozwój człowieka. Zagrożeniem jest sączenie opinii i poglądów, które temu rozchwianiu służą.

Aktualne są tu słowa kardynała Newmana, że potrzeba „ludzi, którzy znają swoją religię i którzy ją zgłębiają; którzy dokładnie wiedzą, jaka jest ich pozycja; którzy są świadomi tego, w co wierzą, a w co nie; którzy tak dobrze znają swoje Credo, że potrafią z niego zdać sprawę; którzy do tego stopnia poznali historię, że umieją jej bronić” (John Henry Newman, On Consulting the Faithful in Matters of Doctrine).


Młodzieniec z Ewangelii miał bardzo jasny pogląd na zasady, wedle których winno się budować ludzkie życie. A jednak i on w pewnym momencie nie zdołał przekroczyć progu swoich uwarunkowań. Kiedy Chrystus, zwracając się do niego z miłością, powiedział: „pójdź za Mną” (por. Mk 10, 21) — nie poszedł. Nie poszedł, ponieważ „miał majętności wiele” (por. Mk 10, 22). Pragnienie, aby zachować to wszystko, co miał, przeszkodziło mu. Pragnienie, ażeby „mieć”, ażeby „więcej mieć”, przeszkodziło mu w tym, aby „bardziej być”.


Droga bowiem, jaką wskazywał Chrystus, do tego prowadziła: ażeby „bardziej być”! Zawsze do tego prowadzą wskazania Ewangelii. W każdym bez wyjątku zawodzie czy powołaniu — wezwanie Chrystusa do tego prowadzi.

Wasze powołania i zawody są różne. Musicie dobrze rozważyć, w jakim stosunku — na każdej z tych dróg — pozostaje „bardziej być” do „więcej mieć”. Ale nigdy samo „więcej mieć” nie może zwyciężyć. Bo wtedy człowiek może przegrać rzecz najcenniejszą: swoje człowieczeństwo, swoje sumienie, swoją godność. To wszystko, co stanowi też perspektywę „życia wiecznego”.


„Życie wieczne” — to królestwo Boże. Przykazania Boże do niego stanowią drogę. Ale... czyż nie jest prawdą, że zależy od nich równocześnie to, co tu na ziemi można nazwać „królestwem człowieka”? Czyż może być życie na jakimkolwiek miejscu ziemi „królestwem człowieka”, jeśli się odrzuci te przykazania: nie zabijaj, nie cudzołóż, nie mów fałszywego świadectwa, czcij ojca i matkę swoją, będziesz miłował bliźniego twego?

6. Młody rozmówca Chrystusa „odszedł” i „odszedł smutny” (por. Mk 10, 22). Dlaczego smutny? Może zdawał sobie sprawę z tego, jak wiele traci.

Istotnie. Tracił ogromnie wiele. Gdyby został z Chrystusem, tak jak apostołowie, byłby się doczekał dnia jerozolimskiej Paschy. Byłby się doczekał krzyża na Golgocie, ale potem i zmartwychwstania. I zstąpienia Ducha Świętego. Byłby się doczekał tej przedziwnej przemiany, jakiej w dniu Pięćdziesiątnicy dostąpili apostołowie. Stali się nowymi ludźmi. Osiągnęli wewnętrzną moc prawdy i miłości.


Gdyby został przy Chrystusie ów młody człowiek, byłby się przekonał o tym, że On — Nauczyciel i Mistrz — „umiłowawszy swoich... do końca ich umiłował” (J 13, 1). I właśnie przez tę miłość „do końca” „dał im moc, aby się stali synami Bożymi” (por. J 1, 12). Oni — ludzie. Zwyczajni, słabi ludzie.

Właśnie dlatego Kościół w Polsce w ciągu tych dni Eucharystycznego Kongresu skupia się na tej Chrystusowej miłości „do końca”, aby odkryć źródło tej samej duchowej mocy wobec wszystkich synów i córek tej doświadczonej polskiej ziemi. Aby odkryć tę moc w szczególności i dla was: młodych.


7. Ta moc ducha, moc sumień i serc, moc łaski i charakterów, jest szczególnie nieodzowna w tym waszym pokoleniu.

Ta moc jest potrzebna, aby nie ulec pokusie rezygnacji, obojętności, zwątpienia czy wewnętrznej, jak to się mówi, emigracji; pokusie wielorakiej ucieczki od świata, od społeczeństwa, od życia, także ucieczki w znaczeniu dosłownym — opuszczania Ojczyzny; pokusie beznadziejności, która prowadzi do samozniszczenia własnej osobowości, własnego człowieczeństwa poprzez alkoholizm, narkomanię, nadużycia seksualne, szukanie doznań, wyżywanie się w sektach czy innych związkach, które są tak obce kulturze, tradycji i duchowi naszego narodu.


Ta moc jest potrzebna, ażeby umieć samemu docierać do źródeł poznania prawdziwej nauki Chrystusa i Kościoła, zwłaszcza wtedy, gdy na różne sposoby usiłuje się was przekonać, że to, co „naukowe” i „postępowe” zaprzecza Ewangelii, gdy ofiarowuje się wam wyzwolenie i zbawienie bez Boga, czy nawet wbrew Bogu. Ta moc jest potrzebna, by żyć we wspólnocie Kościoła, współtworzyć środowiska oparte na akceptacji Chrystusa-Prawdy, by dzielić się ze wspólnotą swoim bogactwem, a także swoimi poszukiwaniami. Tyle jest serc, tyle jest serc, które czekają na Ewangelię.


Ta moc potrzebna jest, by żyć na co dzień odważnie, także w sytuacji obiektywnie trudnej, aby dochować wierności sumieniu w studiach, w pracy zawodowej, by nie ulec modnemu dziś konformizmowi, by nie milczeć, gdy drugiemu dzieje się krzywda, ale mieć odwagę wyrażenia słusznego sprzeciwu i podjęcia obrony. „Więcej być”. Dzisiejsze „więcej być” młodego człowieka to odwaga trwania pełnego inicjatywy — nie możecie z tego zrezygnować, od tego zależy przyszłość każdego i wszystkich — trwania pulsującego świadectwa wiary i nadziei. „Więcej być” to na pewno nie ucieczka od trudnej sytuacji.


Ta moc napełni twoje serce tym życiodajnym napojem. Ta moc potrzebna jest, by żyć autentycznym życiem wiary, życiem sakramentalnym, które odnawia się zwłaszcza w sakramencie pokuty i wyraża się przez Eucharystię. Ta moc potrzebna jest, by apostołować w swoim otoczeniu radością i nadzieją mimo wszystko, by dawać siebie innym w pracy, w rodzinie, w szkole czy na uczelni, we wspólnocie parafialnej, w środowisku i wszędzie — na miarę swoich możliwości. Ta moc, która płynie z Chrystusa, która zawiera się w Ewangelii, jest potrzebna, aby od siebie wymagać, by postępowaniem waszym nie kierowała chęć zaspokojenia własnych pragnień za wszelką cenę, ale poczucie powinności: spełniam to, co jest słuszne, co jest moim powołaniem, co jest moim zadaniem. Powiedziałem przed czterema laty na Jasnej Górze: „Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali” (18 VI 1983 r.). Wbrew wszystkim mirażom ułatwionego życia musicie od siebie wymagać. To znaczy właśnie „więcej być”.


Przyszłość Polski zależy od was i musi od was zależeć. To jest nasza Ojczyzna — to jest nasze „być” i nasze „mieć”. I nic nie może pozbawić nas prawa, ażeby przyszłość tego naszego „być” i „mieć” zależała od nas. Każde pokolenie Polaków, zwłaszcza na przestrzeni ostatnich dwustu lat, ale i wcześniej, przez całe tysiąclecie, stawało przed tym samym problemem, można go nazwać problemem pracy nad sobą, i — trzeba powiedzieć — jeżeli nie wszyscy, to w każdym razie bardzo wielu nie uciekało od odpowiedzi na wyzwanie swoich czasów. Dla chrześcijanina sytuacja nigdy nie jest beznadziejna. Chrześcijanin jest człowiekiem nadziei. To nas wyróżnia, począwszy od tego patriarchy, którego nazywa św. Paweł „ojcem naszej wiary”: uwierzył wbrew nadziei; to nas wyróżnia poprzez Bogarodzicę, o której Elżbieta przy nawiedzeniu powiedziała: „Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła”, po ludzku, wbrew nadziei, uwierzyła, że się stanie, bo w dziejach człowieka działa Bóg. Powiedział Chrystus: „Ojciec mój dotąd działa i Ja działam”. I to miejsce jest także świadkiem wielkiego działania Boga przez ludzi.

8. Wiemy, że tu, na tym miejscu, na Westerplatte, we wrześniu 1939 roku, grupa młodych Polaków, żołnierzy, pod dowództwem majora Henryka Sucharskiego, trwała ze szlachetnym uporem, podejmując nierówną walkę z najeźdźcą. Walkę bohaterską.

Pozostali w pamięci narodu jako wymowny symbol. Trzeba, ażeby ten symbol wciąż przemawiał, ażeby stanowił wyzwanie dla coraz nowych ludzi i pokoleń Polaków.


Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte”. Jakiś wymiar zadań, które musi podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można „zdezerterować”. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba „utrzymać” i „obronić”, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.

Biskup Kozal, męczennik z Dachau, powiedział: „Od przegranej orężnej bardziej przeraża upadek ducha u ludzi. Wątpiący staje się mimo woli sojusznikiem wroga” (ks. Wojciech Frątczak, Biskup Michał Kozal, w: Chrześcijanie, t. 12).

Bardzo dobrze, że oklaskaliście słowa sługi Bożego. Jest to jakby ostatni argument do tej beatyfikacji, jaka ma się odbyć w niedzielę w Warszawie.


Otóż właśnie, drodzy przyjaciele, w takim momencie, nazwijmy go „momentem Westerplatte”, a momentów podobnych jest wiele, nie stanowią tylko jakiegoś historycznego wyjątku, powtarzają się w życiu społeczeństwa, w życiu każdego człowieka. Więc w takim momencie pamiętajcie: oto przechodzi w twoim życiu Chrystus i mówi: „Pójdź za Mną”.

Nie opuszczaj Go. Nie odchodź. Przyjmij to wezwanie. W przeciwnym razie może zachowasz „wiele majętności”, tak jak ten młodzieniec z Ewangelii, ale „odejdziesz smutny”. Pozostaniesz ze smutkiem sumienia.


9. Drodzy przyjaciele!

Pragnę powiedzieć waszym rówieśnicom i rówieśnikom na różnych miejscach ziemi, spotykając się z nimi na różnych kontynentach i w różnych krajach, podobnie jak dzisiaj z wami, że są w Polsce młodzi ludzie, którzy pragną świata lepszego: bardziej ludzkiego. Świata prawdy, wolności, sprawiedliwości i miłości.
Pragnę powiedzieć tym waszym rówieśnikom i rówieśnicom na całym świecie, że są w Polsce ludzie, którzy to podstawowe pragnienie, mimo wszystkich trudności, starają się wprowadzić w czyn i uczynić rzeczywistością swych środowisk, swego narodu i społeczeństwa.

Pragnę im powiedzieć, że ludzie ci, ich rówieśnice i rówieśnicy w Polsce, trwają na rozmowie z Chrystusem: słyszą Jego wezwanie: "Pójdź za Mną" i wezwanie to starają się stosować do różnych powołań i "darów", jakie są ich udziałem w Kościele i w społeczeństwie; że nie chcą rozstawać się z naszym Mistrzem i Odkupicielem wśród smutku sumienia, ale szukają u Niego wytrwale mocy i radości, takiej mocy i takiej radości, jakiej "świat dać nie może" (por. J 14,27). Jaką daje tylko On: Chrystus - i Jego Eucharystia.